wtorek, 3 września 2013

Rozdział: 28

Od moich urodzin minęło już kilka dni, postanowiliśmy, że póki co nie będziemy nikogo informować o tym, że jesteśmy razem.Oczywiście nie ukrywamy się jakoś specjalnie po prostu chcemy aby nasi przyjaciele sami zauważyli, że między Zaynem a mną coś się zmieniło.
Na urodziny dostałam cudowne prezenty. Pewnie jesteście ciekawi, no więc:
Od Harrego dostałam zegarek w kształcie gwiazdki, na odwrocie wygrawerowane jest "Friends Forever". Tara z Joshem podarowali mi bilet do Paryża , tydzień w mieście miłości. Już się cieszę ponieważ bilet jest dla dwóch osób. Od mojej kochanej siostrzyczki skórzaną torbę wyszywaną ćwiekami, Pasiasty podarował mi w prezencie różowe rurki. Różowe!! A co najdziwniejsze w pakiecie z rurkami dostałam kilo marchewek haha i to był chyba najdziwniejszy podarek jaki w życiu dostałam.Lucas z Nathanem wręczyli mi bukiet czerwonych róż, a do tego kolaż, choć nadal nie wiem skąd mieli zdjęcia z mojego dzieciństwa, ale mogę się domyślić. Blondynek sprawił mi radochę dając mi razem z Liamem bilet na koncert Maroon5. Natomiast mój nowy chłopak, ech słyszycie jak to brzmi? Fajnie jest móc tak powiedzieć o jednym z największych przystojniaków w Londynie. Wracając do prezentu Zi, a więc on oprócz swej miłości sprezentował supernową i superdrogą lustrzankę. Oczywiście strasznie się ucieszyłam ale jednak z drugiej strony nadal nie wiem czy powinnam przyjmować tak drogi prezent.
Za niespełna trzynaście dni jest Wigilia a ja nadal nie wiem jak to wszystko ogarnąć. Zdecydowanie muszę o tym porozmawiać z domownikami.
Dzisiaj to ja chciałam zrobić przyjemność moim przyjaciołom, zatem wstałam o 6.00 po czym udałam się na małe zakupy. Po powrocie zrobiłam naleśniki z różnym nadzieniem- dla każdego coś dobrego. Na stole w kuchni ułożyłam sześć talerzy oraz tyle samo szklanek z sokiem, natomiast śniadanie włożyłam pod specjalną pokrywę aby zachowały swoją temperaturę. Sama przekąsiłam dwa placki z dżemem, a następnie udałam się do szkoły.
Właśnie czekałam na ostatnią lekcje gdy przez przypadek usłyszałam:
-Widzicie? To tamta, to o niej wam mówiłam. Idiotka.
Zwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam trzy tlenione blondyny, które wyglądem przypominały barbie. To Amanda, Bridget oraz Amy nasze szkolne plastiki. Wszystkie się na mnie gapiły, ponadto Bridget wskazywała na mnie palcem. O co chodzi? Chyba ktoś mnie nie lubi. Już miałam je zapytać czy mają jakiś problem, niestety nie zdążyłam gdyż te posłały mi złośliwe uśmieszki i odeszły w swoim kierunku. 
Po lekcjach zabrałam się z moimi kolegami po których przyjechała mama Nathana. Podziękowałam pani Dianie po czym szybko weszłam do domu gdzie w odróżnieniu od samochodu mamy Natha było przyjemnie cieplutko. Tak jak przypuszczałam Gabi była w pracy, a 1D siedziało przed telewizorem, jednak Malika z nimi nie było.
-Cześć chłopcy.
-Cześć.-powiedział Niall, a reszta na przywitanie jedynie podniosła ręce.
-A gdzie Zi?-zapytałam Liama.
-Na górze. A i dziękujemy za śniadanie, było przepyszne.-powiedział a reszta energicznie pokiwała głowami.
-A proszę bardzo. Chciałam wam zrobić dobrze.
-Hahahaha.-zaczęli się śmiać.- To mogłaś w inny sposób.- Harry poruszył zabawnie brwiami.
-Eche dziwnie to zabrzmiało. Oj no wiecie o co mi chodziło.
-Jasne, jasne. Tak sobie tłumacz.
-Lou ty zbereźniku.
-Wcale nie, to ty powiedziałaś, że chcesz nam zrobić dobrze.
-Dobra! Chodziło mi o to, że chciałam wam zrobić. . . . niespodziankę, żeby było wam miło.
-Przestańcie. Nie martw się Gośka i tak zrobiłaś nam dobrze.-zażartował Hazza.
-Ok nie odzywam się już.- uśmiechnęłam się.- Idę na górę.
-Tylko grzecznie mi tam.- usłyszałam będąc już na schodach.
Zayn leżał na łóżku, powoli podeszłam i usiadłam obok. Delikatnie dotknęłam jego ramienia.
-Śpisz?-musnęłam delikatnie policzek Mulata.

-Nie.-odwrócił się twarzą w moją stronę.
-Co tam, źle się czujesz?
-A czemu pytasz? Dobrze się czuję tylko trochę zmęczony jestem.

-Teraz będziesz mógł sobie odpocząć, ten miesiąc wolnego dobrze wam zrobi.
-Mhm. Jak było w szkole?- pocałował wierzch mojej dłoni.
-W porządku.- rzekłam przypominając sobie sytuację z przerwy.
-To dobrze.
-Kochanie?
-Hmm?
-No bo dostałam bilety do Paryża prawda? Wiesz te bilety trzeba wykorzystać do końca tego roku. Czyli mamy jeszcze dwa tygodnie. Pojedziesz ze mną?
-A zabierzesz mnie?
-Oj przestań.- zaśmiałam się.-To jak jedziemy za trzy dni. Jak opuszczę kilka dni szkoły to się przecież nic nie stanie.
-No dobrze, skoro tak.
-Dziękuję.- rzuciłam mu się na szyję przyciskając swoje usta do jego.
-To wylatujemy w sobotę?
-Tak i w następną wracamy. Już wszystko załatwiłam.
-Osz ty cwaniaro. Daj buziala.
Wtem gdy się całowaliśmy drzwi gwałtownie się otworzyły a z korytarza dało się usłyszeć melodyjny głos Horana.
-Gośka i Zayn są razem!!!
-Już wiedzą.-powiedziałam do swojego chłopaka.
-I zaraz się tu zlecą.
Po minucie w drzwiach ujrzeliśmy cztery roześmiane twarze.
-Wiedziałem, że coś się kroi. Tylko pamiętajcie o czystości aż do ślubu.-rzekł Louis łapiąc nas za ręce.
-Wal się.
-Malik nie mów tak do księdza Louisa.-zaśmiał się Liam.
-Odpuśćcie sobie.
-Czyli jesteście parą. Bracie ile ja bym dał żeby być na twoim miejscu.
-Ale nie jesteś Styles i nie będziesz.
-Dobra.- uniósł ręce w geście obronnym.
-Gabrysia już wróciła?
-Nie, ale jak wróci to nie będzie zbytnio zdziwiona. Już dawno mi mówiła,że czujecie do siebie miętę.- wyjaśnił Tomlinson.
-Koniec tego, idziemy zrobić coś na kolację.-zaprowadziłam przedszkolaków na dół.-Li idziesz ze mną do kuchni, a wy pooglądajcie sobie coś.
Wraz z Liamem zrobiliśmy spaghetti z mięsem mielonym. Około 20.00 wróciła moja siostra, tak jak mówił Lou nie była tym wszystkim zdziwiona. Jedynie co to pogratulowała nam oraz życzyła szczęścia. 
I tak oto w szczęściu minęły mi dwa następne dni.