wtorek, 24 grudnia 2013

!
Kochani życzę Wam spokojnych, wesołych Świąt. Abyście te kilka dni spędzili z najbliższymi osobami, spełnienia marzeń, góry prezentów, pieniędzy, zdrowia, zdrowia i jeszcze raz seksu. :D Wesołych Świąt ♥

Jak wiecie Lou ma dzisiaj urodziny. Ja osobiście życzę mu wszystkiego co najlepsze, szczęścia i zdrowia bo to najważniejsze i żeby pamiętał, że Go kochamy. ♥♥♥


środa, 18 grudnia 2013

Rozdział: 31

..........
Jedliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, można powiedzieć, że przez tą krótką chwilę było tak jak dawniej.
-Poczekaj masz tutaj trochę sosu.- powiedział Adam.
-Gdzie?
-Tutaj.- nagle mnie pocałował.
-Proszę cię, nie rób tego więcej- rzekłam gdy się ode mnie odkleił.
-Dlaczego?- zapytał z lekkim uśmiechem na ustach.
-Ty już dobrze wiesz, chodźmy stąd. 
-Może do kina?
-Mam lepszy pomysł. Chłopaków nie ma, więc możemy jechać do mnie i obejrzeć jakiś fajny film. Co ty na to?
-Mi pasuje.
-No to jedziemy.
Zanim dojechaliśmy do pizzerii znowu zaczął padać śnieg, więc teraz na drogach było trochę ślisko. Staliśmy właśnie w korku gdy dostałam smsa: 
"Wrócimy nad ranem, impreza się rozkręca. H :* " szybko mu odpisałam:
"Ok, nie będę czekała z kolacją =D. "
Ciekawe co tam u Gośki? Już dawno nie dzwoniłam do rodziców, są na mnie źli? Co ze świętami? Kiedy Adam wyjedzie? Och tyle pytań, a żadnych odpowiedzi. 
-Jesteśmy na miejscu.
Szybko weszliśmy do domu, zdjęliśmy płaszcze i już po chwili siedzieliśmy na kanapie w salonie.
-Poczekaj tutaj, a ja się przebiorę.- wskazałam na czarną mini i bokserkę.
-Zostań, ślicznie wyglądasz.- złapał mnie za rękę, a ja opadłam z powrotem na łóżko.
-Tam są filmy, wybierz coś, a ja zrobię coś do picia. 
Po pięciu minutach wróciłam do salonu z dwoma kubkami gorącej czekolady.
-Co to?- zapytałam wskazując na ekran telewizora.
-Komedia "Mały".
Zgasiłam światło po czym usiadłam obok Adama. Oparłam głowę na ramieniu niebieskookiego, a on delikatnie mnie objął.
-Pamiętasz nasz wyjazd w góry?- zapytał.
-Oczywiście i chyba nigdy nie zapomnę.- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie.
-Nie chciałabyś tego powtórzyć?
Nie czekając na odpowiedź zaczął mnie namiętnie całować, w pewnym momencie rzucił mnie na kanapę i przygniótł swoim ciężarem. Oddawałam pocałunki, a jego podniecenie doskonale czułam na swoim udzie.

*Perspektywa Lou.
Nareszcie będę miał trochę odpoczynku, uwielbiam jeździć do domu, ale moje rodzeństwo potrafi nieźle wymęczyć. Wysiadłem z samochodu, zarzuciłem torbę na ramię i poszedłem w stronę wejścia. Co tu tak ciemno, nikogo nie ma czy jak? 
-Cholera zapomniałem telefonu.- mruknąłem po czym zawróciłem do samochodu.

*Salon.
-Cicho.- wyszeptałam, gdy całował moją szyję.
-Co?
-Chyba ktoś otwierał drzwi.
-Co ty przecież je zamykałem.
-Jest tu kto?- usłyszałam głos Louisa i trzaśnięcie drzwi.
Podniosłam się tak gwałtownie, że Adam z okrzykiem bólu wylądował na podłodze. Sekundę później pomieszczenie zalała fala światła.
-Gabrysia?- zapytał z niedowierzaniem (?) i spojrzał na leżącego Adama.

*Co tu się kurwa dzieje? Wchodzę do domu i słyszę trzask, a zaraz potem jęk bólu. Cholera już się przestraszyłem, że ktoś się włamał, ale to co zobaczyłem było jeszcze gorsze niż gdyby z domu wynieśli mi wszystkie sprzęty i meble. Zapalam światło i co widzę?! Faceta leżącego na podłodze i stojącą obok Gabrysię- włosy w nieładzie, spódniczka przekrzywiona, a do tego smętnie opadające na ramię ramiączko od stanika.
-Wróciłeś.- zauważyła inteligentnie i oblała się rumieńcem.
-Jak widać.-mocno zacisnąłem szczękę.- Chyba wam w czymś przeszkodziłem.
-Nie.- powiedziała i zgromiła podnoszącego się chłopaka wzrokiem.
-Trochę.- odezwał się nieznajomy.- Jestem Adam.- podał mi rękę, którą niechętnie uścisnąłem.
-Louis.
-Adam właśnie wychodził.- rzekła przygładzając rękoma włosy.
-Tak, właśnie widziałem.- uśmiechnąłem się sztucznie.
-Wychodziłeś tak?- zapytała go.
-Yyy jasne. To cześć, miło było poznać.- chwycił płaszcz i wyszedł.
-Co tam u mamy?
-Wszystko ok, ide się położyć. Masz dzisiaj łóżko dla siebie, ja śpię u Zayna.- chwyciłem torbę po czym zrobiłem kilka kroków w stronę schodów, gdy usłyszałem:
-Dlaczego?
-Co dlaczego?
-Dlaczego jesteś na mnie zły?
-A czy ja jestem zły? Przecież możesz się pieprzyć z kim chcesz, nie?- i tak ją zostawiłem- z szeroko otwartymi oczami. 
Czy ona nic nie rozumie? Naprawdę nie widzi jak ją traktuję, jest aż taka ślepa? Ciekawe kim on jest, mało myśląc chwyciłem za telefon i wysłałem Małgosi wiadomość o treści: "Wiesz może kim jest Adam?". Po kilku minutach bez odpowiedzi stwierdziłem, że pewnie śpi, gdy ku mojemu zdziwieniu wibracja poinformowała mnie o nowej wiadomości. W smsie były tylko trzy słowa: "To jej były" i to wszystko. 
Skąd wiedziała o co mi chodzi? Widać jest bardziej spostrzegawcza niż jej siostra, niestety. Ech i co ja mam teraz zrobić, przecież nie dam rady udawać, ze nic mnie to nie obchodzi.

*Dlaczego to powiedział, przecież nawet nie wiedział co tu miało miejsce. Może rzeczywiście za bardzo dałam się ponieść, ale przecież nie miał prawa tak do mnie mówić. co go to w ogóle co robię i z kim. Do tej pory w ogóle się tym nie interesował, a w szczególności po naszym pocałunku. Od tamtej pory olewał mnie jak tylko mógł, a teraz co niby się martwi? Z resztą nic mnie to nie obchodzi. Z Adamem to były tylko niewinne całusy, więc nie mam sobie nic do zarzucenia, no prawie nic. . . . 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem dałam ciała, ale to nie moja wina. Miałam go dodać dwa tygodnie temu, ale najpierw były moje urodziny później testy, poprawianie ocen i tak dalej. Przepraszam!! 
Mam nadzieję, że w następnym tygodniu uda mi się dodać następny. Chciałabym jeszcze podziękować za wszystkie wejścia i komentarze, których nie ukrywam mogłoby być więcej :)
Kocham Was ♥ !

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział: 30

*Następny dzień- Londyn.
Ding dong!- usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.- zawołałam do Liama, który jako jedyny z chłopców został dzisiaj w domu.
Szybko pobiegłam do drzwi.

-Cześć.- powiedział niespodziewany gość, a ja stanęłam jak wryta. 
-Cześć. Co ty tu robisz?
-Wszystko ci wyjaśnię, ale może najpierw wpuścisz mnie do środka?
-Aaa, gdzie ja mam głowę, wejdź.
Powoli zamknęłam drzwi, a następnie zaprosiłam gościa do jadalni.
-Napijesz się czegoś? O wiem, zrobię ci mega słodką herbatę z cytryną.- rzekłam nastawiając wodę.
-Widzę, że jeszcze nie zapomniałaś co lubię.
-Mam dobrą pamięć.- wymruczałam zakłopotana, a on jedynie leciutko się uśmiechnął. 
Siedzieliśmy w milczeniu popijając herbatę, a ta cisza powoli doprowadzała mnie do szału.
-Więc co tu robisz?- powiedziałam nieco głośniej niż zamierzałam.
-A no tak. Ymm  . . .  przyjechałem bo dawno już sie nie widzieliśmy, a ty przestałaś pisać. No i pomyślałem, że cię odwiedzę. 
-Jasne. A skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
-Byłem u twoich rodziców.- wyjaśnił lekko zawstydzony.
-Mogłam się domyślić, zawsze cię lubili.
-Serio?
-Tak.
I znowu nie mieliśmy tematów do rozmów. Dziwne, bo gdy byliśmy razem to mogliśmy nawijać godzinami i nigdy nam się to nie nudziło.
-To co u ciebie?
-A wszystko okej. Uczę się, pracuję.
-Tak, to dobrze.
-A co u Małgosi?
-Jest w Paryżu ze swoim chłopakiem.
-Aha. Czemu tu mieszkasz?
-Co?
-No chodzi mi o to dlaczego się tu przeprowadziłaś?
-Potrzebowałam zmiany, czasami trzeba wyjechać żeby zapomnieć.- spuściłam wzrok.
-Masz na myśli. . 
-Co robimy na obiad?- zapytał Liam wpadając do pomieszczenia.- Ooo masz gościa.- rzekł lekko speszony.
-No tak jakby. Yyy poznajcie się, Liam to jest Adam, Adam to Liam.- powiedziałam po angielsku, a oni podali sobie dłonie.
-To ten, ja już pójdę. Zobaczymy się jutro.
-Jasne.- odprowadziłam Adama do drzwi.
-Cześć.- chciał mnie przytulić.
-Bez obrazy, ale nie zapędzaj się.- delikatnie go odepchnęłam.-Cześć.- szybko zamknęłam za nim drzwi.
-Kto to był?
-Nie mówi się z pełną buzią, a to był mój były.
-A co on tu robił?- zadał kolejne pytanie przełykając ciastko.
-No właśnie problem jest taki, że nie wiem. Twierdzi, że przyjechał mnie odwiedzić.
-Chyba nie jesteś zbyt zadowolona.
-Daddy on niesie za sobą wspomnienie, które ja nie za bardzo chcę pamiętać.
-Rozumiem.- przyznał w zamyśleniu.-To z nim pisałaś?
-Aha.- przytaknęłam.- Kiedy wróci Lou?
-Z tego co wiem to jutro wieczorem ma przyjechać.
-Jasne.- ucięłam naszą rozmowę.

*Poniedziałek.
Właśnie szykowałam się do opuszczenia MSC gdy usłyszałam za sobą znów ten sam roześmiany głos.
-Mówiłem, że się dzisiaj spotkamy.
-To gszie pracuje też wiesz od moich rodziców?
-No tego akurat nie.-puścił mi oko.- Chodź odwiozę cię do domu.
-Wypożyczyłeś?- zapytałam wskazując na czarne BMW.
-Tak.- otworzył mi drzwi.
W ciszy jechaliśmy do mojego domu. Już prawie byliśmy na miejscu, gdy Adam zjechał na pobocze po czym chwycił moje dłonie.
-Przejdę od razu do rzeczy jeśli pozwolisz. Chciałbym cię zabrać na kolację, jeśli nie maszx innych planów na wieczór.
-Dlaczego do cholery to robisz?-wyswobodziłam moje dłonie z jego.
-Ale o co ci chodzi?- zapytał zdezorientowany. 
-Właśnie o to. Przyjeżdżasz tu, nachodzisz mnie w domu, przyjeżdżasz do pracy i teraz jeszcze ta kolacja. Jaka była umowa?
-No jaka?
-Wybaczam ci wszystko, ale jesteśmy co najwyżej tylko przyjaciółmi. A teraz zawieź mnie do domu, proszę.- uważnie mnie wysłuchał i podpalił silnik.
Po pięciu minutach staliśmy już pod domem. Otworzyłam drzwi, rzuciłam zdawkowe cześć i biegiem ruszyłam w stronę domu.
Wpadłam do środka waląc drzwiami.
-Ej spokojnie te drzwi nic ci nie zrobiły.
-Harry dobrze ci radzę zamilcz.- rzuciłam wściekła.
-Jak sobie życzysz.- powiedział obrażony.
-Świetnie.- było mi źle, że tak go potraktowałam.
Z moimi myślami zabrałam się za przygotowywanie posiłku. Co on sobie wyobrażał przyjeżdżając tu? Tak na prawdę to nie wybaczyłam mu tak do końca, bo jak można ot tak zapomnieć o tym, że osoba którą kochasz rzuca cie z dnia na dzień dla pieprzonych studiów. Poza tym wiem, że nie powiedział mi wszystkiego, na przykład tego, że w Bostonie miał dziewczynę, Mirandę. Jak mogę mu po tym wszystkim zaufać tak na sto procent, czy ja w ogóle nadal go kocham?

Moje rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu.
-Tak?
-To ja. Chciałem tylko wyjaśnić.
-Słucham.
-To nie jest tak jak myślisz. Ja nie chcę ci rozwalać życia, chcę być twoim przyjacielem i właśnie w takim charakterze zapraszam cię na tą kolację. Naprawdę , proszę podaruj mi ten jeden wieczór.
-No dobrze, niech ci będzie.- no i pękłam.
-Jest jakieś ale?
-Żadnych restauracji, ani sztywnej atmosfery.
-Ok. .. to gdzie pójdziemy?- zapytał z powątpiewaniem.
-Do pizzerii.- rzekłam zadowolona.
-Twój wybór, chciałem żeby było elegancko.
-I sztywno.- dorzuciłam ze śmiechem.- Kończę bo frytki mi się spalą.
-Ok, będę o 7.00. Cześć.
-See you.
Szybko podgrzałam mięso i zawołałam chłopaków na późny obiad.
-To kto dziś sprząta?- zapytał Li po skończonym posiłku.
-Hazza.- wskazał blondyn.
-Jak zawsze.
-Harry ja przepraszam, nie chciałam być taka.- podeszłam do niego gdy zostaliśmy sami.
-Taka? To znaczy wredna?
-Właśnie, przepraszam jeszcze raz.- mocno się w niego wtuliłam.
-Nic się nie stało.- wyszeptał po chwili i także mocno mnie przytulił.
Równiutko o 7.00 do drzwi zadzwonił Adam.
-Witaj, gotowa?
-Tak, możemy jechać.- zamknęłam drzwi na klucz.
-Reszty domowników nie ma?
-Nie, wyszli do jakiegoś klubu.
-Aha, zapraszam.- ponownie tego dnia otworzył przede mną drzwi do auta.
-Dzięki- po minutce już pędziliśmy ulicami Londynu.

                                                                                Ciąg dalszy nastąpi. . .  . . :D

piątek, 18 października 2013

Rozdział: 29

Już jutro wylatujemy do Paryża, więc postanowiliśmy, że pożegnamy się ze wszystkimi ponieważ jutro o 8.00 mamy samolot. 
W sobotę wstałam kilka minut po 5, odbyłam poranną toaletę po czym zeszłam na dół aby zrobić Zaynowi śniadanie. Postawiłam na jajecznicę. Wyciągnęłam potrzebne rzeczy i zabrałam się do smażenia. 
Została mi najtrudniejsza rzecz, udałam się z powrotem do naszej sypialni. Waliłam drzwiami. pukałam szafkami, nawet szturchałam go, a on ani drgnął. Spał jak zabity. Ale w końcu wymyśliłam coś co musiało poskutkować, wyjęłam róże z wazonu, który stał na stoliku przy łóżku, a następnie wylałam zawartość naczynia wprost na głowę Mulata.
-Jezus Maria!- wykrzyknął leżąc już na podłodze. 
-No popatrz może jednak przejdziesz na moją religie?
-Co ty robisz?!!
-Nie krzycz. A poza tym zbieraj dupsko z podłogi a idź zjedz śniadanie. Jest już 6.10, a ty nawet się jeszcze do końca nie spakowałeś.- mówiłam ze złością.
-Dobrze, przepraszam.- powiedział i wstał, po czym objął mnie mocno, całując w czoło.- Dzień dobry kochanie.
-Dzień dobry. Ubierz się szybko i chodź bo wszystko wystygnie.
Gdy kończyłam pić swoja kawę Zi właśnie zaczynał spożywać swoją jajecznicę.
-Było pyszne. A tak wogóle to pięknie dzisiaj wyglądasz.
-Już nie słodź i tak sam po sobie zmywasz.- zaśmiałam się.
-A miałem nadzieję, że się uda.- ucałował mój policzek.
-Nie tym razem.- rzekłam delikatnie go odpychając.
Dokończyliśmy pakowanie i ruszyliśmy na lotnisko. Później odprawa i te sprawy. 
Lot przeminął nam bez większych trudności. Hotel był wspaniały i zapewne również drogi, dostaliśmy pokój z dużym małżeńskim łożem. Rozpakowaliśmy rzeczy po czym opadliśmy na łóżko.
-To co robimy?
-Nie wiem jak ty, ale ja jestem strasznie głodny.- pogłaskał się po brzuchu.- Idźmy do restauracji na dole, bo zaraz umrę z głodu.
-Ok, ale muszę się przebrać. Tobie też radzę.
-A co jest nie tak z moim ubraniem?
Spojrzałam na jego koszulkę z napisem "Francja nieelegancja " i powiedziałam:
-Jeśli chcesz kogoś obrazić to nic.  "Francja nieelegancja "? 
-No co? Tak mnie rano poganiałaś, że narzuciłem na siebie pierwszą lepszą koszulkę z szafy.
Ubrałam spódniczkę do kolan, białą bluzeczkę z ćwiekami, a do tego baleriny. Rozpuściłam włosy i lekko sie umalowałam.
-Długo jeszcze?- Zayn dobijał się do łazienki.
-Już.- powiedziałam wychodząc.
Zayn ubrał niebieską koszulę, a do tego czarne spodnie. Wyglądał przesłodko. Zjechaliśmy windą na sam dół i udaliśmy się do restauracji. Zamówiliśmy spaghetti, które na nasze szczęście znajdowało się w karcie oraz czerwone wino wytrawne.
-Na święta jedziesz do domu?- zapytałam.
-Nie wiem. My nie obchodzimy waszych świąt, a ty?
-Tak, może pojedziesz ze mną i Gabrysią? Poznasz moich rodziców.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł.
-Dlaczego?
-Kochanie jestem na pół muzułmaninem. Nie jestem pewien czy twoi rodzice mnie. . . .  zaakceptują.- złapał mnie za dłoń.
-Daj spokój. Jestem na 100% pewna, że cie polubią. Jesteś miły, kochany, przystojny, utalentowany.
-Do tego palę papierosy i mam tatuaże.
-Moi rodzice też palą, a tata ma dziare. Zresztą trzeba patrzeć na zalety a nie wytykać wady.
-Pomyślę nad tym , obiecuję.

-No dobrze.
-Utrzymujesz kontakt jeszcze z tymi swoimi przyjaciółkami z Polski?
-Tak a czemu?
-Bo wydaje mi się, że Horan jest bardzo samotny.
-Ej no co ty? Chcesz ich swatać?
-A czemu nie? Myślę, że ta Ewa? By do niego pasowała.
-Po pierwsze to Ewelina, po drugie nie sądzę. Niall jest czuły, delikatny, a Ewcia jest. . .  szalona.
-No właśnie, będą się uzupełniać. 
-Nadal uważam. . . 
-Wiem.- przerwał mi w pół zdania.
-Skończmy ten temat. Jutro idziemy zwiedzać.
-Oczywiście, ale teraz wracamy do pokoju.- uśmiechnął się zawadiacko.
Leżeliśmy na łóżku, gdy Zi zaczął obdarowywać moje ciało delikatnymi pocałunkami. Wszystko działo się bardzo szybko. Nie miałam wątpliwości co do tego, że chcę z nim to zrobić. 
Nasze ubrania były porozrzucane po całym pokoju. 
-Kocham Cię.- rzekł całując mój brzuch.
-Ja Ciebie też.
Nasze nagie ciała złączyły się w jedno. Tak przeżyłam swój pierwszy raz, w Paryżu z najwspanialszym i najczulszym facetem na ziemi.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Przepraszam, przepraszam. Trzeba było długo czekać no ale bez internetu tak to już bywa. :P
Rozdział do bani, nic się nie dzieje. 
Jeśli macie jakieś propozycje na to co mogłoby się wydarzyć to piszcie w komentarzach.:D
Całuję ♥

wtorek, 3 września 2013

Rozdział: 28

Od moich urodzin minęło już kilka dni, postanowiliśmy, że póki co nie będziemy nikogo informować o tym, że jesteśmy razem.Oczywiście nie ukrywamy się jakoś specjalnie po prostu chcemy aby nasi przyjaciele sami zauważyli, że między Zaynem a mną coś się zmieniło.
Na urodziny dostałam cudowne prezenty. Pewnie jesteście ciekawi, no więc:
Od Harrego dostałam zegarek w kształcie gwiazdki, na odwrocie wygrawerowane jest "Friends Forever". Tara z Joshem podarowali mi bilet do Paryża , tydzień w mieście miłości. Już się cieszę ponieważ bilet jest dla dwóch osób. Od mojej kochanej siostrzyczki skórzaną torbę wyszywaną ćwiekami, Pasiasty podarował mi w prezencie różowe rurki. Różowe!! A co najdziwniejsze w pakiecie z rurkami dostałam kilo marchewek haha i to był chyba najdziwniejszy podarek jaki w życiu dostałam.Lucas z Nathanem wręczyli mi bukiet czerwonych róż, a do tego kolaż, choć nadal nie wiem skąd mieli zdjęcia z mojego dzieciństwa, ale mogę się domyślić. Blondynek sprawił mi radochę dając mi razem z Liamem bilet na koncert Maroon5. Natomiast mój nowy chłopak, ech słyszycie jak to brzmi? Fajnie jest móc tak powiedzieć o jednym z największych przystojniaków w Londynie. Wracając do prezentu Zi, a więc on oprócz swej miłości sprezentował supernową i superdrogą lustrzankę. Oczywiście strasznie się ucieszyłam ale jednak z drugiej strony nadal nie wiem czy powinnam przyjmować tak drogi prezent.
Za niespełna trzynaście dni jest Wigilia a ja nadal nie wiem jak to wszystko ogarnąć. Zdecydowanie muszę o tym porozmawiać z domownikami.
Dzisiaj to ja chciałam zrobić przyjemność moim przyjaciołom, zatem wstałam o 6.00 po czym udałam się na małe zakupy. Po powrocie zrobiłam naleśniki z różnym nadzieniem- dla każdego coś dobrego. Na stole w kuchni ułożyłam sześć talerzy oraz tyle samo szklanek z sokiem, natomiast śniadanie włożyłam pod specjalną pokrywę aby zachowały swoją temperaturę. Sama przekąsiłam dwa placki z dżemem, a następnie udałam się do szkoły.
Właśnie czekałam na ostatnią lekcje gdy przez przypadek usłyszałam:
-Widzicie? To tamta, to o niej wam mówiłam. Idiotka.
Zwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam trzy tlenione blondyny, które wyglądem przypominały barbie. To Amanda, Bridget oraz Amy nasze szkolne plastiki. Wszystkie się na mnie gapiły, ponadto Bridget wskazywała na mnie palcem. O co chodzi? Chyba ktoś mnie nie lubi. Już miałam je zapytać czy mają jakiś problem, niestety nie zdążyłam gdyż te posłały mi złośliwe uśmieszki i odeszły w swoim kierunku. 
Po lekcjach zabrałam się z moimi kolegami po których przyjechała mama Nathana. Podziękowałam pani Dianie po czym szybko weszłam do domu gdzie w odróżnieniu od samochodu mamy Natha było przyjemnie cieplutko. Tak jak przypuszczałam Gabi była w pracy, a 1D siedziało przed telewizorem, jednak Malika z nimi nie było.
-Cześć chłopcy.
-Cześć.-powiedział Niall, a reszta na przywitanie jedynie podniosła ręce.
-A gdzie Zi?-zapytałam Liama.
-Na górze. A i dziękujemy za śniadanie, było przepyszne.-powiedział a reszta energicznie pokiwała głowami.
-A proszę bardzo. Chciałam wam zrobić dobrze.
-Hahahaha.-zaczęli się śmiać.- To mogłaś w inny sposób.- Harry poruszył zabawnie brwiami.
-Eche dziwnie to zabrzmiało. Oj no wiecie o co mi chodziło.
-Jasne, jasne. Tak sobie tłumacz.
-Lou ty zbereźniku.
-Wcale nie, to ty powiedziałaś, że chcesz nam zrobić dobrze.
-Dobra! Chodziło mi o to, że chciałam wam zrobić. . . . niespodziankę, żeby było wam miło.
-Przestańcie. Nie martw się Gośka i tak zrobiłaś nam dobrze.-zażartował Hazza.
-Ok nie odzywam się już.- uśmiechnęłam się.- Idę na górę.
-Tylko grzecznie mi tam.- usłyszałam będąc już na schodach.
Zayn leżał na łóżku, powoli podeszłam i usiadłam obok. Delikatnie dotknęłam jego ramienia.
-Śpisz?-musnęłam delikatnie policzek Mulata.

-Nie.-odwrócił się twarzą w moją stronę.
-Co tam, źle się czujesz?
-A czemu pytasz? Dobrze się czuję tylko trochę zmęczony jestem.

-Teraz będziesz mógł sobie odpocząć, ten miesiąc wolnego dobrze wam zrobi.
-Mhm. Jak było w szkole?- pocałował wierzch mojej dłoni.
-W porządku.- rzekłam przypominając sobie sytuację z przerwy.
-To dobrze.
-Kochanie?
-Hmm?
-No bo dostałam bilety do Paryża prawda? Wiesz te bilety trzeba wykorzystać do końca tego roku. Czyli mamy jeszcze dwa tygodnie. Pojedziesz ze mną?
-A zabierzesz mnie?
-Oj przestań.- zaśmiałam się.-To jak jedziemy za trzy dni. Jak opuszczę kilka dni szkoły to się przecież nic nie stanie.
-No dobrze, skoro tak.
-Dziękuję.- rzuciłam mu się na szyję przyciskając swoje usta do jego.
-To wylatujemy w sobotę?
-Tak i w następną wracamy. Już wszystko załatwiłam.
-Osz ty cwaniaro. Daj buziala.
Wtem gdy się całowaliśmy drzwi gwałtownie się otworzyły a z korytarza dało się usłyszeć melodyjny głos Horana.
-Gośka i Zayn są razem!!!
-Już wiedzą.-powiedziałam do swojego chłopaka.
-I zaraz się tu zlecą.
Po minucie w drzwiach ujrzeliśmy cztery roześmiane twarze.
-Wiedziałem, że coś się kroi. Tylko pamiętajcie o czystości aż do ślubu.-rzekł Louis łapiąc nas za ręce.
-Wal się.
-Malik nie mów tak do księdza Louisa.-zaśmiał się Liam.
-Odpuśćcie sobie.
-Czyli jesteście parą. Bracie ile ja bym dał żeby być na twoim miejscu.
-Ale nie jesteś Styles i nie będziesz.
-Dobra.- uniósł ręce w geście obronnym.
-Gabrysia już wróciła?
-Nie, ale jak wróci to nie będzie zbytnio zdziwiona. Już dawno mi mówiła,że czujecie do siebie miętę.- wyjaśnił Tomlinson.
-Koniec tego, idziemy zrobić coś na kolację.-zaprowadziłam przedszkolaków na dół.-Li idziesz ze mną do kuchni, a wy pooglądajcie sobie coś.
Wraz z Liamem zrobiliśmy spaghetti z mięsem mielonym. Około 20.00 wróciła moja siostra, tak jak mówił Lou nie była tym wszystkim zdziwiona. Jedynie co to pogratulowała nam oraz życzyła szczęścia. 
I tak oto w szczęściu minęły mi dwa następne dni.

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział: 27


[...] Zayn podszedł, objął mnie w pasie, nasze usta były zaledwie dwa centymetry od siebie i wtedy . . .

. . .  usłyszeliśmy wołanie:
-Gośka!
Nagle do pomieszczenia wpadła Gabryśka, a my odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
-Ups. Chyba przeszkadzam, znowu.
-Nie, no coś ty. Tylko rozmawialiśmy.
-Jasne.- w jej głosie słychać było powątpiewanie.
-O co chodzi?- zapytałam.
-Czas na tort!!!- zawołała.
-No to idziemy, dziewczyny.
Minutę później staliśmy już pod wielką disco kulą. Tara powoli szła w naszą stronę z dość sporym tortem w rękach. Tort był czekoladowy z napisem "100 lat" oraz z siedemnastoma kolorowymi świeczkami.Gdy Tara stała już przede mną reszta moich przyjaciół śpiewała "Happy Birthday".
Po zjedzeniu tortu przyszedł czas na to by spalić te kalorie.
-Tańczymy.-zawołał Hazza.- Chodź na parkiet solenizantko.
-Haha, to chodźmy.

Przetańczyłam z nim kilka dość szybkich kawałków, potem tańczyłam po trzy tańce z każdym z gości. Udało mi się zatańczyć z barmanem, który był w tym całkiem niezły ale nawet w połowie nie dorównywał zdolnościom Loczka. 
Zmęczona podeszłam do Zayna i Josha którzy siedząc na barowych stołkach popijali coś z dużych, kolorowych szklanek. 
-Co popijacie?
-Ja drinka, a Zayn sok.- wyjaśnił towarzysz czarnulka.
-To ja poproszę taki sok.- powiedziałam barmanowi wskazując na szklankę mulata.
-Idę zatańczyć z moją ukochaną.- rzekł Josh po czym odszedł w stronę Tary.
Jednak nie pozostaliśmy z Zaynem za długo sami gdyż zaraz po odejściu J. podszedł do nas Louis.
-Ej, bawimy się.- zawołał.- Co pijecie?
-Sok.
-Jak to jest, że solenizantka tej imprezy i jeden z największych imprezowiczy w naszym gronie piją jedynie soczek?
-Nie martw się Lou, ty nadrabiasz za nas oboje.
Miałam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe tego co przed chwilą powiedziałam. Ale było czuc od niego na kilometr, że wypił już troszkę za dużo jak na tak krótki czas.
-Auć.-teatralnie złapał się za serce.- Ale wybaczam ci to. Przecież wiesz jakie mam motto.- pokazal swoje białe ząbki.
-"Jak się bawić to na całego"- wyrecytowałam.
-Tak jest, pędzę do mojego Loczusia.- i już go nie było.
-Czasami mam wątpliwości co do jego normalności.
-Wierz mi że ja też.- zaśmiał się Zi.
-Która jest?
-2.00.
-Już?
-Jak widać.
-Niedługo trzeba wracać do domu.
-Nie musimy, możemy zostać tutaj. Wynajęliśmy prawie całą willę.
-Yhy, a ile tu jest pokoi?
-Około ośmiu chyba.
-To sporo.
-Tak, do tego ta sala, trzy łazienki, kuchnia, ten taras na którym byliśmy i jeszcze kilka innych pomieszczeń.
-Wow.- otworzyłam buzię ze zdziwienia.
-Bo mucha ci wleci. Haha.- zamknęłam buzię.
Dj puścił przytulańca, a ja chwyciłam przyjaciela za rękę, ruszyłam na parkiet. Ręce zarzuciłam mu na szyję, natomiast on swoimi objął mnie w pasie.
Tańczyliśmy tak patrząc sobie w oczy. Nie wiem ile minęło czasu ale chyba sporo. Jedna, druga, trzecia, czwarta. . . piosenka a my nadal tańczyliśmy delikatnie do siebie przytuleni.
W pewnym momencie mulata ogarnął napad śmiechu.
-Z czego się śmiejesz?- zrobiłam minę typu WTF?
-Wygląda na to, że zostaliśmy sami.
-Jak to?- rozejrzałam się po sali. Okazało się, że oprócz nas, Dj i barmana nie ma nikogo- Może pójdę ich poszukać?
-Zaczekaj, idzie Li. Hej Liam, gdzie wszyscy?
-Hazz i Lou poszli się położyć, Tarra z Joshem pojechali taksówką do domu. Twoja siostra rozmawia z kimś przez tel, a Niall z twoimi kolegami wyszli na dwór się przewietrzyć.
-Wyszli tak bez pożegnania?
-Nie chcieli wam przeszkadzać.
-Mhm. Zmęczona jestem, która na osi?
-5.00. To zbieramy ekipę i idziemy spać.
-Jak sie dzielimy pokojami?
-Mamy do dyspozycji pięć pokoi bo reszta jest zamknięta.
Chyba jak zawsze. Są cztery z pojedynczymi i jedno z podwójnym łóżkiem. Czyli Ty z Zaynem, Harry z Lou bo tak zasnęli, ja i Niall, Luck z Nathem, Gabi będzie spała osobno. Pasuję?
-Jasne.-powiedzieliśmy w jednym momencie.
Nam przydzielono pokój z łożem małżeńskim. Leżeliśmy obok siebie w samej bieliźnie. Nagle sobie o czymś przypomniałam. Usiadłam okrakiem na nagim brzuchu Zayna i powiedziałam:
-Chyba skończyliśmy na tym- nachyliłam się a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
Po chwili to ja byłam pod ciężarem mulata.
-Już myślałem, że nigdy cie nie pocałuje. Bo wiesz tamto jak graliśmy w butelkę to było....wymuszone.
-Haha, nie przesadzaj-zaśmiałam się.
-Muszę coś ci powiedzieć.
-Mam się bać?
-Jeszcze nie wiem.
-No to mów.
-Kocham Cię-wyszeptał mi na ucho-Nie czujesz tego samego do mnie? prawda?
-Och Zi ja też Cię Kocham.
-A już się bałem. Wiesz odkąd tylko oblałaś mnie w tamtym klubie myślałem o Tobie dzień i noc.
-Jak milo. Ty też mi się wtedy spodobałeś-wyjaśniłam trochę zawstydzona.
-Gosiu Korczak może to mało romantyczne ale czy zostaniesz moją dziewczyną?
-Oczywiście że tak.-ucałowałam jego wargi.
Po takich wyznaniach zasnęłam wtulona w jego tors i po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam się tak bezproblemowo i szczęśliwe. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że zawiodłam ale te wakacje tak szybko przeminęły poza tym brak weny mnie wykańcza. Chciałabym napisać dla Was coś specjalnego ale niestety teraz nie umiem. :/ Życzę Wam miłego ostatniego tygodnia wakacji :**

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział: 26

Tak, tak to już dziś!! :D
Z podekscytowania w nocy nie mogłam spać także już po 6 byłam na nogach. Czekałam na ten dzień cały rok, wiem że to dziwne bo w końcu w dniu każdych urodzin jesteśmy coraz starsi.
Jeszcze w piżamie zeszłam z lapkiem do kuchni, zrobiłam sobie kubek mocnej kawy oraz tosty. Odpaliłam laptopa po czym weszłam na fb, aska i tt. Po zjedzonym śniadaniu wróciłam do sypialni by wybrać ubrania na tą okazję. Ubrałam czarną spódniczkę mini, czarne rajstopy, biało-różową bokserkę a do tego na rękę włożyłam kilka kolorowych bransoletek- prezent od Sebastiana, który dał mi w minione urodziny. Przeprostowałam włosy, umalowałam się i muszę przyznać, że wyglądałam całkiem nieźle. Zrobiłam herbatę i z kubkiem gorącego naparu usiadłam przed telewizorem. Około 9.00 zadzwoniła do mnie mama.
-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin córeczko.
-Ooo, dziękuję mamuś.
-Szkoda, że nie możemy razem z tobą obchodzić tego święta. Tak długo już was nie widzieliśmy.
-Och mamo my też tęsknimy. Ale jeszcze dwa tygodnie, na święta przyjedziemy, obiecuję.
-Już nie mogę się doczekać. A, byłabym zapomniała przelałam ci pieniądze na konto. Taki prezent, kup sobie coś za to. 
-Ok, dziękuję wam. Jest tam gdzieś tata w pobliżu? 
-Niestety jest w pracy, ale kazał ci złożyć najlepsze życzenia.
-Podziękuj mu.
-Dobrze, muszę już kończyć. Pa.
-Pa.
W chwili gdy w słuchawce zapadła cisza do pokoju weszła Gabrysia, była ubrana w czerwone rurki oraz gruby, siwy sweter. 
-Cześć.
-Hej.-wyszczerzyłam się w uśmiechu.
-A ty co się tak szczerzysz?
-Cieszę się, że cię widzę.

-Haha, jasne. Jadłaś już.
-Tak.
-Ok.
Kilka minut po 12.00 po raz kolejny tego dnia usłyszałam dźwięczny głos Bruno Marsa dochodzący z głośnika mojego telefonu. Nie patrząc na to kto dzwoni odebrałam.
-Halo.
-Hej.- jak tylko usłyszałam ten głos zamarłam-. . . jesteś tam?
-Yyy tak jestem.- wybełkotałam do słuchawki.
-Dzwonie by złożyć ci życzenia, więc ten no wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i spełnienia najskrytszych marzeń.
-Dziękuję.
-Jeju przepraszam Gosiu, ja naprawdę nie chciałem by to wszystko tak się potoczyło. Przepraszam cię, żałuję tego co zrobiłem.
-Sebastian to już nie jest ważne, czasu nie cofniesz.
-Wiem, ale jest mi przykro i chcę żebyś to wiedziała.
-No dobrze. Życzę szczęścia tobie i Kindze.
-Właściwie to my już od prawie dwóch miesięcy ze sobą nie jesteśmy. Zostawiła mnie.
-Przykro mi, ale teraz chociaż trochę wiesz jak ja się czułam.
-Tak, teraz już wiem.
-Przepraszam ale muszę kończyć, dzięki za życzenia. Cześć.
-Niema za co, pa.
Już dzisiaj chyba nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. O 13.00 zjadłyśmy z Gabi pyszną pizzę - to był nasz obiad. Koło 14.00 moja siostra odebrała telefon po którym dostała nagłego przypływu szczęścia. Kurde co się z nią ostatnio dzieje?!
-Chodź, jedziemy na zakupy!!- wykrzyczała.
-Dobrze się czujesz? Wszystko z tobą jest ok?
-Jasne. Po prostu jestem szczęśliwa.
-Ehe i zdrowo walnięta.-zaśmiałam się. 
-Może i tak, haha. Dalej idziemy.-pociągnęła mnie w stronę wyjścia.
Ubrałyśmy się i pojechałyśmy do jednego z największych centr handlowych w Londynie. Przymierzyłam chyba z 1000 ubrań i z 200 par butów jak nic. Sukienki, bluzki, spódniczki, spodnie, torebki, baleriny, szpilki najpiękniejsze na świecie :D
Obkupiłyśmy się za wszystkie czasy. Po trzech godzinach szaleństw wróciłyśmy do domu.
-A może wyjdziemy gdzieś?Podobno kilka ulic stąd jest fajna knajpka.- rzuciła sis gdy siedziałyśmy na kanapie.
-Spoko.
-No to idziemy się szykować. Kto pierwszy na górze, haha.
Oczywiście pierwsza byłam ja. Na ten wieczór wybrałam nową sukienkę, turkusową przed kolana oraz czarne szpilki na to zarzuciłam czarną kurteczkę. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, nałożyłam podkład, tusz, a oczy podkreśliłam czarna kredką.Właśnie kończyłam swój makijaż, gdy do łazienki weszła Gabryśka.  Miała na sobie krótką, seledynową sukienkę, czarne szpile na platformach i czarny sweterek. Wyglądała przepięknie. 
Gdy robiłyśmy zakupy na wystawie sklepu muzycznego ujrzałam plakat 1D, uświadomiłam sobie, że strasznie za nimi tęsknie. A najbardziej za Zaynem, za naszymi wygłupami, rozmowami, za jego zawsze szczerym uśmiechem.Ach.
-Idziemy?- głos siostry wyrwał mnie z transu.
-Tak, prowadź.
Po piętnastu minutach staliśmy już przed dużym budynkiem, który nie wyglądał jak knajpka, bardziej jak wypasiona willa. 
-To na pewno tu?
-Na pewno.
Weszłyśmy na górę, co mnie strasznie zaniepokoiło to fakt, że wszędzie panował mrok. Staliśmy właśnie w jakimś pomieszczeniu szukając włącznika światła, gdy oślepił nas blask swiatła i ktoś krzyknął:
-NIESPODZIANKA!!  
Stałam jak wmurowana. Przed sobą ujrzałam kilkanaście  osób a dokładniej mówiąc: Liama, Tarę z Joshem, Nathana, Lucasa, Harrego, Louisa, Nialla, ale nigdzie nie było osoby, którą najbardziej pragnęłam zobaczyć. Nagle czyjeś silne ręce objęły mnie w psie od tyłu. 
-Wszystkiego najlepszego.-od razu rozpoznałam ten głos. 
Obróciłam się i zobaczyłam Zayna. Z przypływu szczęścia mocno go przytuliłam oraz dałam mu buziaka w policzek.
-Bo mnie udusisz.-zaśmiał się mój przyjaciel.
-Tak się stęskniłam. Chłopaki dalej chodźcie!- krzyknęłam do reszty.
Wszystkich obcałowałam, poprzytulałam. Brakowało mi tego.
-No dobra dosyć tego, czas na prezenty.-powiedział Louis.
Prezenty ułożyłam na dużym stoliku w kącie, później je rozpakuję.Na początek wzięliśmy po kieliszku szampana, a ja postanowiłam wygłosić krótką mowę. 
-Chciałabym wam ogromnie podziękować, za to wszystko, szczerze to nie spodziewałam się tego. Jestem bardzo zaskoczona. Ogromnie się cieszę, że was widzę, naprawdę. Dziękuję za prezenty, a w szczególności za to, że ze mną jesteście.-łza spłynęła mi po policzku.
-Ej mała nie płacz.- przytulił mnie Hazza.
-To ze szczęścia. 
-A no to, chyba że tak.-zaśmiał się.
Dopiero teraz zauważyłam jak wygląda to pomieszczenie. Była to duża sala, wszędzie stały długie, wygodne sofy, pod ścianą był barek, przy którym stał wysoki chłopak, a na podeście po prawej stronie było miejsce DJ, przystojnego mulata.W całym pomieszczeniu było dużo okien, drzwi balkonowych. Całość wyglądała ślicznie, teraz już byłam pewna, że jest to willa.
Poszliśmy do baru napić się czegoś zimnego, a DJ zaczął grać muzę. Po chwili podszedł do mnie Liam:
-Mogę Panią prosić?
-Och, jaki Pan szarmancki. Oczywiście.
Przetańczyliśmy dwa szybkie kawałki
 W między czasie dostałam telefon od moich kochanych przyjaciółek z Polski. Następnie tańczyłam z Nathanem, Gabrysią, Louisem, Harrym- muszę przyznać że jest świetnym tancerzem, Tarą, Niallem, Lucasem. Stałam przy podeście DJ, prosząc go by puścił coś wolniejszego gdy podszedł do mnie Zi.
-Zatańczysz?
-Chętnie.- obdarzyłam go uśmiechem.
DJ puścił wolną muzykę, a my kołysaliśmy się na parkiecie w rytm muzyki.
-Ja tez za tobą tęskniłem.- odgarnął mi włosy z oczu.
-Cieszę się, że tu jesteś. Ale jednak jestem odrobinę zła.
-Dlaczego?
-Bo nie powiedzieliście,że wracacie.
-Gdybyśmy ci powiedzieli to nie byłoby niespodzianki.
-Ale to było nie fair.
-Oj, marudzisz.-przyciągnął mnie do siebie bliżej.
-Jak zawsze, haha. Rozumiem, że już zostajecie.
-Tak teraz będziesz musiała podzielić się łóżkiem zemną -wyszczerzył się.
-Wiesz masz jeszcze materac.- wykonałam ten sam gest.
-Chyba nie będziesz aż tak okrutna?
-Haha, zobaczymy.
Piosenka już się skończyła, teraz z głośników leciały delikatne rytmy popu. 
-Chodź pójdziemy się czegoś napić.- chwycił moją rękę ciągnąc mnie w stronę baru.
-Dwa kamikadze proszę.- na barowych stołkach siedział już Lou i Hazza.
-Dla nas też dwa.-zamówiłam wdrapując się na krzesełko.
-Pięknie wyglądasz.
-Dzięki Harry.
Wypiliśmy swoje kamikadze, a później jeszcze po jednym drinku. W pewnej chwili mulat złapał mnie za rękę.
-Chodź.
-Ale gdzie?
-Zobaczysz.
Szliśmy długim korytarzem, po obu stronach znajdowały się drzwi. Na końcu korytarza znajdował się ogromny zaszklony taras.
-Ale tu jest pięknie.
Wszędzie były kwiaty, a za oknami było widać Londyn okryty białą kołderką. 
-Wiedziałem, że ci się tu spodoba.
Zayn podszedł, objął mnie w pasie, nasze usta były zaledwie centymetr od siebie i wtedy. . . . 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale wiecie jak to jest: szkoła i w ogóle. Wczoraj minął rok odkąd założyłam tego bloga. Rozumienie to? Ech jak ten czas szybko leci :D Chciałabym szczególnie podziękować Zuzie S. oraz Marchewie, dziękuję kochane ♥ Dziękuję również każdej osobie, która czyta tego bloga. Kocham Was ♥A byłabym zapomniała jeśli macie jakieś pytania to zadawajcie je tutaj ask.fm/kocica1998
Buziaki :*

poniedziałek, 27 maja 2013

♥♥♥♥!

HARRY STYLES
* Ciekawostki:

1. Lubi nosić spodnie z niskim krokiem. 
2. Jego pierwszym słowem było: "kot".
3. Nie lubi dziewczyn, które palą.
4. Gra w badmintona.
5. Chciałby nagrać duet z Adel.
6. Harry chciałby wykonać skok ze spadochronem.
7. Zayn bał się rozmawiać z Harrym, gdy po raz pierwszy go poznał.
8. Podczas drugiego występu na żywo, nie licząc X-Factor, Harry rzucił Lou tortem w twarz.
9. Harry mówi, że nie umówiłby się z kobietą starszą od jego mamy.
10. Harry woli, żeby jego dziewczyna była miła i słodka niż seksowna.
11. Harry marzy o zdrowym i szczęśliwym życiu.
12. Kiedy Harry zerwał z dziewczyną, która go zdradziła Louis zachował się bardzo poważnie. Wstał z kanapy, przytulił go i powiedział: "Ale ja cię kocham Harry. Bardzo."
13. Harry płakał kiedy chłopcy robili mu tak zwane "majtkowanie".
14.Harry chce dziewczynę, która będzie kochać Harry'ego Styles'a z Holmes Chapel, a nie Harry'ego Styles'a z One Direction.
15. Harry: Nie jestem męską dziwką! Mogę policzyć dziewczyny, z którymi spałem na jednej ręce! / Zayn: Gdyby ta ręka trzymała kalkulator...





16. Mam cztery sutki. Ale są one dużo mniejsze niż tamte więc nie wyglądam jak... krowa. ~ Harry Styles
17. Harry boi się, że wyłysieje.
18. Harry rozmawiał ze swoim kotem kiedy był pijany.
19. Gdyby Harry mógł być dziewczyną przez jeden dzień, pierwsze co by zrobił to złapał się za piersi.
20. Reporter: Harry, słyszałem, że pocałowałeś Caroline, to prawda? / Louis: Tak. / Harry: Nie. / Louis: Nie. 





niedziela, 12 maja 2013

Rozdział: 25

W piątek już niestety musiałam iść do szkoły. Chociaż nie ukrywam, że gdybym mogła odpuściłabym sobie również ten dzień. Wstałam o 6.10, w pokoju było szaro. Odsłoniłam rolety, a moje oczy poraziła biel śniegu piętrzącego się na ulicach, chodnikach- wszędzie. Przez noc napadało chyba z pół metra śniegu. Och jeśli mam być szczera to nienawidzę tego białego puchu, może dlatego, że jestem zmarźluchem? Kto wie. Otworzyłam moją część szafy. W co się by tu dzisiaj ubrać? Tyle ubrań, a ja nie mam co na siebie włożyć. Po długim namyśle wybrałam czerwone rurki, niebieską bluzkę z tygrysem oraz siwy, ciepły sweterek. Wszystko zabrałam ze sobą i ruszyłam na poranną toaletę. Wzięłam ciepły prysznic, osuszyłam się po czym ubrałam wcześniej wybrany zestaw. Włosy postanowiłam wyprostować, zrobiłam make up i ruszyłam z powrotem do pokoju. Spakowałam książki, zeszyty i zabrałam torbę. Szłam do kuchni po drodze zahaczając o pokój siostry. Spała jak suseł. Zeszłam po schodach i już po chwili byłam w kuchni. Zrobiłam sobie kanapki z serem i kawę, to samo do szkoły tyle, że bez tego drugiego. Po zjedzonym posiłku uzmysłowiłam sobie, że mam jeszcze sporo czasu. Usiadłam w fotelu po czym włączyłam telewizor.
Kilka minut po siódmej ubrałam czarny płaszcz oraz kozaki w tym samym kolorze i wyszłam z domu na autobus. Na chodnikach były takie zaspy, że musiałam iść drogą, już prawie dotarłam do celu, gdy obok zatrzymała się czarna taksówka. Drzwi się otworzyły, a z samochodu wyszedł nie kto inny niż Lucas.
-Cześć.- rzucił dając mi buziaka w policzek.
-Hej. To teraz taksówkami się wozisz. - zaśmiałam się.
-Jakoś nie mam dzisiaj ochoty tłuc się autobusem. Wsiadaj pojedziemy razem.- zaproponował.
-Spoczik
Idąc w stronę pojazdu o mało nie zaliczyłam bliskiego spotkania z chodnikiem, na szczęście mojej pupy, Lucas w porę mnie złapał. 
-Dzięki.
-Nie ma sprawy.- uśmiechnął się szarmancko.- No wsiadaj, wsiadaj.
Wykonałam polecenie. Podczas jazdy gadaliśmy o planach na dzisiejszy dzień. Nie mieliśmy jakiś szczególnych planów, ale ustaliliśmy, że po lekcjach pójdziemy na gorącą czekoladę, a później do Lucasa.
Przez zaspy oraz korki spóźniliśmy się do szkoły. Wchodząc do klasy numer 215 spojrzałam przelotnie na ekran telefonu- 8.15. Będzie jazda :/.
Wpełznęliśmy do klasy, a matematyczka zgromiła nas wzrokiem. 
-Panna Korczak!! Spóźniła się pani. 
-Przepraszam.- mruknęłam idąc w stronę swojej ławki. 
-Kolejne spóźnienie. Może powinnam powiadomić o tym dyrektora!!
-Przepraszam pani Hawkins. To moja wina, to przeze mnie się spóźniliśmy.
Wiedziałam, że po tej wypowiedzi ujdzie nam to płazem.
-Dobrze, siadajcie. Ale żeby mi to było ostatni raz!!
-Dobrze.
Nie rozumiem co ja takiego  zrobiłam, że ta wstrętna baba tak mnie nienawidzi. Odkąd tylko zaczęłam chodzić do tej szkoły ona cały czas na mnie wrzeszczy. Nie ma lekcji żebym nie słyszała : "Korczak do tablicy" , " No to panna Korczak do odpowiedzi". A już najgorszy z tego wszystkiego jest jej wzrok, nie dosyć, że zimny jak lód to jeszcze przeszywający na wylot. 
Po dwudziestu minutach męczarni zaczęłam odliczać minuty do dzwonka. Stał się prawdziwy cud, ani razu nie zostałam poproszona do tablicy. Ale gdy usłyszałam te słowa mój entuzjazm szybko się ulotnił: 
-Następny przykład zrobi. . . panna Korczak.
Zostały trzy minuty. Powoli wstałam z ławki, żółwim tempem zmierzając w stronę tablicy.
Zaczęłam rozwiązywać przykład wtem usłyszałam ten cudowny, zbawienny dźwięk DRYŃ!!
Spakowałam zeszyt i książkę do torby. Nathan uśmiechnął się do mnie szeroko mówiąc :
-Dzisiaj Ci się upiekło.
-Taa. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo się z tego powodu cieszę.- mówiąc to całą trójcą wybuchnęliśmy śmiechem. 
Po kolejnych czterech lekcjach lekcjach mieliśmy już wolne. Razem z Nathanem i Lucasem wyszłam ze szkoły udając się do małej kawiarenki na gorącą czekoladę. Siedząc już przy stoliku zamówiliśmy trzy porcje gorącego napoju.
-Co robimy później?- zadał pytanie Nath. 
-Idziemy do mnie na obiad i jakiś dobry film. Mama ma dzisiaj na popołudnie także mamy wolną chatę.
-Fajnie. Ale na pewno nie horror, możemy obejrzeć komedię. Co wy na to chłopaki?
-Jasne.
Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do domu mojego przyjaciela.
Jego mama przygotowała tortillę, którą pochłonęliśmy ze smakiem. Usadowiliśmy się na kanapie po czym zaczęliśmy oglądać American Pie - pomysł chłopaków. Ale lepsze to niż straszny horror. 
Po filmie graliśmy w butelkę i tak dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy o kolegach. Na przykład gdy Nathan był mały miał psa o imieniu Benton. Pewnego wieczora gdy Nath leżał w łóżku już prawie zasypiając Benton nasikał mu na twarz. 
Około godziny 21 Nathan i ja zbieraliśmy się do wyjścia.
-Może Cię odprowadzę?- zaproponował Luck
-Nie trzeba.
-No ale jest już ciemno.- upierał się.
-Poradzę sobie. Jestem już dużo dziewczynką. 
-No dobrze, uważaj na siebie.
-Ok, pa. Śpij dobrze. 
-Ty także, pa.
Chłopcy pożegnali się poprzez uściśnięcie dłoni. Wraz z Nathanem wyszłam z domu. Dałam mu szybkiego całusa w policzek oraz życzyłam mu dobrej nocy. I tak każde z nas poszło w swoją stronę. Dwadzieścia minut później siedziałam cała i zdrowa, no i może trochę zmarznięta z kubkiem herbaty w salonie, dzieląc się z Gabrysią przeżyciami z całego dnia. 
I tak piątek przeobraził się w sobotę 7 grudnia. Moje święto :D

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział: 24

Rano obudził mnie telefon, spojrzałam na wyświetlacz- 3.52 .  
-Halo?
-Cześć tu Li.
-Heej.
-Obudziłem cię?
-Niee, przecież kto normalny śpi o 4 nad ranem?!
-Ouu. . . . . przepraszam.- powiedział zakłopotany.
-Ok, a po co dzwonisz? Przecież za kilka godzin się zobaczymy.
-No właśnie. . . 
-No co?
-Nie zobaczymy się.
-Jak to?
-Wypadło nam kilka koncertów.
-Łee
-No niestety.
-Trudno. To kiedy?
-Dokładnie nie wiem, może za tydzień. To kończę, śpij.
-Dobrze, pa.
-Pa kochana.


-Gosiu, Gosiu!!- usłyszałam głos.
Powoli otworzyłam oczy. Obok mnie na łóżku siedział Lucas. Był w samych bokserkach, a na kolanach miał tacę pełną jedzenia.
-Mmm, a cóż to?- skinęłam w stronę tacy.
-Śniadanko. Mam nadzieję, że jesteś głodna.
-Jak wilk.
-Ok. Mogę?
-Jasne, chodź.- Lucas usadowił się koło mnie, a ja przykryłam go kołdrą. 
-Co tutaj mamy?-zapytałam.
-Tosty z dżemem i nutellą, kawa, sok pomarańczowy oraz winogrona.
-Mniam. To jak jemy?
-Oczywiście.
W piętnaście minut później taca była pusta.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się szeroko.
-Za co?
-Za śniadanie głupku.- wytknęłam język.
-Lepiej mnie nie wkurzaj.- starał się to mówić poważnym tonem, ale mu nie wychodziło.
-Bo co?
-Bo. . . wiem gdzie masz łaskotki i mogę to wykorzystać.
-Ok, ok Luck. Wstajemy!!
Ubraliśmy się, ogarnęliśmy. Gabrysia cały dzisiejszy dzień miała pracować. 
Postanowiliśmy wykorzystać ten dzień jak najlepiej. Najpierw poszliśmy na zakupy, później na pizzę, następnie dwie godziny przesiedzieliśmy w parku rozmawiając, a przy tym popijając gorącą czekoladę. Po drodze Lucas pokazał mi kilka miejsc ze swojego dzieciństwa. Około 7 wieczorem udaliśmy się do kina na "Wciąż ją kocham".
-Zapraszam Cię na kolację.- powiedział gdy wychodziliśmy z kina.
-Och a czym sobie zasłużyłam?
-Hmm jesteś piękna, inteligentna, zawsze potrafisz mnie pocieszyć. Jesteś wyjątkową osobą Gosiu.
-Aj już mi tak nie słodź.- zaśmiałam się.
-Oj to jest sama prawda.
-To gdzie idziemy?- zmieniłam temat.
-Tutaj niedaleko jest taka restauracja. Chodź.- pociągnął mnie za rękę.
Będąc już na miejscu zjedliśmy pyszną kolację przy świecach. Po kolacji Lucas odprowadził mnie do domu, całując na pożegnanie szepnął:
-Dobranoc.
Po czym wrócił do siebie. Hmm czy to była RANDKA?
I chociaż było mi smutno, że chłopcy nie wrócili to uświadomiłam sobie, że to był cudowny dzień ;).
 --------------------------------------------------------------------------------------------------------
Coraz częściej myślę o zakończeniu tej historii. Moje życie straciło sens, a tym samym straciłam pomysły na tego bloga. Poza tym mam wrażenie, że czytają to pojedyncze osoby i szczerze powiedziawszy jest mi przykro . . .

wtorek, 16 kwietnia 2013

Już kilka razy byłam nominowana, ale i tak serdecznie dziękuję :******
Dziękuję Angeli123 oraz Zuzce S. dzięki wielkie ♥

Regulamin:
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Moje odpowiedzi na pytania Angeli123 :
1. Rocznikowo mam 15 lat :)
2.Hmm ulubiony zespół? Bednarek, One Direction.
3. Pies :)
4.Zdecydowałam się pisać bloga ponieważ strasznie 
mi się nudziło w wakacje, ale też dlatego bo chciałam podzielić się z Wami moją wyobraźnią :>
5.Jestem ciekawa czy ten rozdział Wam się spodoba :>
6. Od wakacji tamtego roku :)
7.Słucham muzyki, wchodzę na aska i gram w piłkę nożną :D
8.Jest ich wiele :D
9.Trzy metry nad niebem ;)
10.Mam :D
11. Moi znajomi uważają, że jestem zakręcona ale też wstydliwa.
Często coś gdzieś kładą a później szukam tego po całym domu. Nie mam chłopaka i dobrze mi z tym. 

Moje odpowiedzi na pytania Zuzki S.:
1. Jest ich dużo np. Bez odwrotu( bardzo mądra książka, daje dużo do myślenia)
2.Kok na głowie :P
3. Plastyka chyba i fizyka :)
4.Słucham muzyki, wchodzę na aska i gram w piłkę nożną :D
5. Spójrz wyżej :)
6. Wrocław, Londyn i Gorzów :)
7. Mam bogatą wyobraźnię :P
8.  Luknij wyżej :D
9. Mam ich za dużo żeby tu pisać :)
10. W-f i angol 
11. Pies i koń. :)
Blogi, które nominuję:
1. http://do-you-think-you-are-doing-well.blogspot.com/
2. http://onedirection-the-story.blogspot.com/
3. http://fifi1d.blogspot.com/
4. http://onedirectionwhatmakesyoubeautiful.blogspot.com/
Przepraszam ale jak na razie  nic więcej nie przychodzi mi do głowy także jeśli kogoś pominęłam to przepraszam.
A oto pytania:
1. Masz aska?
2. Od kiedy prowadzisz bloga?
3. Czy możesz polecić mi jakiegoś fajnego bloga?
4. Opisz siebie w 5 słowach :)
5. Masz chłopaka?
6 Gdzie byś chciała pojechać do Wro czy do Warszawy ? 
7. Skąd jesteś?
8. Jak masz na imię ? 
9. Który z chłopaków z 1D ma najładniejszy tyłek ? :D
10. Kiedy nowy rozdział?
11. Podoba Ci się moje opowiadanie/ blog ? :)


Następny rozdział nie wiem kiedy się pojawi ponieważ piszę go już chyba z miesiąc i nie mogę skończyć. Ale myślę, że do niedzieli uda mi się dodać nowy rozdział. Papa, buziaki Skarby :**

niedziela, 24 marca 2013

The Versatile Blogger

Zuzka S. dziękuję Ci za nominację.

No to lecimy. 7 faktów o mnie

1. Jestem straszną bałaganiarą.
2. Uwielbiam Lewego :)
3. Nie lubię chamstwa i kłamstwa.
4. Uwielbiam śpiewać. 
5. W szkole nie mam raczej jakichś tam ulubionych przedmiotów, ale jeśli miałabym już wybierać to byłaby to muzyka, technika i fizyka ;)
6. Mam aż czwórkę starszego rodzeństwa.
7. Podziwiam ludzi którzy dążą do osiągnięcia swoich celów. :)


Blogi, które nominuję to:
1) http://onedirection-lovestory1.blog.pl/
2) http://onedirection-the-story.blogspot.com/
3) http://directioneeer.blogspot.com/
4)http://onedirectionwhatmakesyoubeautiful.blogspot.com/
5) http://fifi1d.blogspot.com/
6)http://live-with-one-direction.blogspot.com/
7)http://do-you-think-you-are-doing-well.blogspot.com/
8) Jeśli można to http://mylifegotmuchbetterwhenyoucameinit.blogspot.com

Przeprasza, że tylko tyle, ale nie przychodzą mi w tej chwili do głowy inne blogi :)



sobota, 2 marca 2013

Rozdział: 23

We wtorek Nathan wrócił do szkoły. Lucas nie odzywał się jak do tej pory. Raz już chciałam do niego zadzwonić, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Uznałam, że jeśli sam nie chce ze mną gadać nie będę się narzucać.
I tak nastała środa, bardzo nudna środa, do czasu aż po szkole nie weszłam do domu. Ledwie przekroczyłam próg, a Gabi już stała koło mnie i nawijała.
-Słuchaj skarbie w salonie ktoś na ciebie czeka, ja wychodzę do pracy bo dzisiaj mam na wieczorną zmianę. Na lodówce masz kasę jak będziesz głodna to zamów sobie pizze czy co tam będziesz chciała, a i podlej kwiaty bo ja zapomniałam. Kocham cię, pa.
-Ja też cię kocham, ale..............- nie dokończyłam.
-Muszę lecieć bo się spóźnię, pa.- wyleciała jak z procy.
-Pa.- powiedziałam do siebie.
Przez chwilę stałam jak słup przy drzwiach, nie wykonując żadnego ruchu. W następnej chwili przypomniało mi się co powiedziała Gabrysia na początku swojej wypowiedzi, mianowicie to, że ktoś na mnie czeka. Powoli zmierzałam do tego miejsca, a tam w fotelu siedział............... Lucas. Gdy mnie zobaczył szybko wstał.
-Eee cześć.
-Cześć.- powiedziałam od niechcenia.
-Przyszedłem bo chciałem cię przeprosić i wyjaśnić.
-Yhm.
-Przepraszam Gosiu, że na ciebie nakrzyczałem. Nie miałem takiego zamiaru, naprawdę. Ja po prostu nienawidzę tego gdy ktoś mówi o rzeczach, o których nie ma pojęcia. Chcesz wiedzieć co się stało tamtego dnia gdy mój tata zginął?
-A jesteś na to gotowy?
-Tak, chcę w końcu pogadać o tym co czuję.
-No to nawijaj.- uśmiechnęłam się zachęcająco.
-Miałem wtedy dziewięć lat, byłem dość skryty. Trwała mroźna zima. Tamtego dnia mieliśmy jechać do mojej babci, która mieszka poza Londynem. Wyruszyliśmy rano, dość wcześnie, byliśmy gdzieś w połowie drogi. Na przeciwko nas jechało czarne BMW z zawrotną szybkością.Nagle gdy było bardzo blisko nas wjechało na nasz pas. Zderzenie czołowe, wpadliśmy w poślizg po czym uderzyliśmy w drzewo. Siedziałem z tyłu i tak jak rodzice byłem przypięty pasami, więc prawie nic mi się nie stało. Wysiadłem i zacząłem wyjmować mamę z auta, byłem dość pulchny, mama szczuplutka, więc przeniosłem ją w bezpieczną odległość od auta. W chwili gdy miałem wracać po tatę samochód eksplodował. Ojciec spalił się na moich oczach. Zapomniałem dodać, że jeszcze w samochodzie zadzwoniłem na policję i pogotowie. Cały we łzach wyciągnąłem sprawcę wypadku. Po kilku minutach przyjechała pomoc. W szpitalu dowiedziałem się, że kierowca miał we krwi prawie 2 promile alkoholu.W tamtym momencie żałowałem dwóch rzeczy.- zaczął płakać.- Że pomogłem tamtemu oraz tego iż nie uratowałem swojego taty. Moja mama miała obrażenia wewnętrzne, przeszła kilka operacji, przez trzy miesiące była w śpiączce. Bałem się, że ja też stracę. A ja? Miałem kilka nędznych siniaków i skręcony nadgarstek.
-To nie była twoja wina.
-Była moja, gdybym się pospieszył zdążyłbym uratować tatę.
-Albo zginęli byście oboje.
-Cały czas się za to obwiniam.- podeszłam do niego i złapałam za rękę.
-Kochanie to nie ty jesteś temu winien, to ten pijany kierowca.
-Było jeszcze coś.
-Tak?
-Wtedy gdy zdarzył się ten wypadek moja mama była w czwartym miesiącu ciąży, straciła dziecko.
-O Boże to okropne.- przytuliłam go.
-Mimo, że to było osiem lat temu, ja cały czas mam ten koszmar przed oczami. 
-Naprawdę bardzo mi przykro. Nie przeżyłam czegoś podobnego, ale wyobrażam sobie co musiałeś czuć.
-Dzięki, jeszcze raz przepraszam.
-Nic się nie stało. Która godzina?
-18.30.
-Ale jestem gościnna, nawet nie zapytałam czy się czegoś napijesz.
-Herbaty poproszę.
-Ok, a może zjemy pizzę, co?Ja stawiam.- wyszczerzyłam się.
-Ok królowo.
Zamówiłam jedną mega pizzę i zrobiłam nam herbaty. O 20.00 po pizzy nie było nawet śladu.
-Będę się zbierał.
-A może zostaniesz na noc?
-Nie, nie będę ci robił problemu.
-To nie jest problem. Poza tym Gabi nie ma, a ja nie chcę być sama.
-Ok, tylko zadzwonię do mamy.
Wyszedł zadzwonić i wrócił po pięciu minutach.
-Załatwione. Nie idę jeszcze jutro do szkoły.
-Super. To ja tez zrobię sobie wolne. A co tam.
-Pewnie, jak szaleć to szaleć.
Pogadaliśmy jeszcze przez kilka godzin, Lucasowi pościeliłam w pokoju Liama. Mam nadzieję, że się nie obrazi. Podlałam kwiaty, spełniając prośbę siostry. Na dobranoc dostałam słodkiego buziaka w .................................... usta. Co mnie trochę zmartwiło, ale jak szaleć to szaleć :D.
I tak oto poznałam skrywaną przez Luca tajemnicę. A wy co o tym wszystkim myślicie?