sobota, 27 września 2014

Witajcie!! Ugh dawno już mnie tu nie było, ale mam się dobrze ;). 
Chciałabym podziękować kochanemu anonimkowi który to napisał: "Pamietaj ze my nadal czekamy <3 i czekać bedziemy bo to cudowny blog :-* mam nadzieje ze jakos nam to wynagrodisz <3 Zayn i Gosia razem <3 <3 <3 Pozdrawiam i czekam na nowy rozdzial ♡♥♡♥♡♥". No cóż póki co jeszcze nie wracam, ale mam dla Was coś co mam nadzieję Wam się spodoba. :D No to miłego czytania. Pozdrawiam! ♥





Zawsze byliśmy świetnymi przyjaciółmi, nasza najpoważniejsze kłótnia była o to u kogo w dany dzień się spotykamy, czy u mnie czy u Zayna. Wiele razem przeżyliśmy: obdarte kolana, połamane ręce, pierwsza jazda na desce i wiele, wiele innych.  Ale od czasu kiedy Zi stał się sławny nie spotykamy się, nie rozmawiamy ze sobą. Teraz pewnie zadajecie sobie pytanie „dlaczego?” . Jest wiele powodów, a jednym i chyba najważniejszym jest to, że kiedy poszedł na casting do X-Factor , bardzo go potrzebowałam. Kilka tygodni wcześniej straciłam ojca, był to dla mnie wielki cios. Wtedy Z obiecał, że nigdy mnie nie zostawi, jednak bardzo szybko się to zmieniło.  Przy nim zawsze starałam się myśleć pozytywnie, teraz jednak jestem pesymistką, przestałam się łudzić.
Jestem sama, całkiem sama, straciłam wszystkie osoby na których mi zależało. Moja mama zastała zabita kiedy miałam dwa lata, ojca straciłam tydzień przed osiemnastymi  urodzinami. A kiedy myślałam, że już wszystko będzie dobrze, Zayn wybrał karierę zamiast mnie. Tak, to smutne, ale prawdziwe.
Wczoraj skończyłam dziewiętnaście lat. Przez ten rok trochę się zmieniłam. Zaczęłam słuchać rocka, ubieram się bardziej kobieco i mam plany na przyszłość. Ale jedno pozostało niezmienne, nadal jeżdżę na desce. Wczorajszy dzień był dla mnie ciężki. I to nie tylko dlatego, że swoje urodziny musiałam spędzić sama, ale również dlatego, że po takim czasie znów zobaczyłam mulata. Byliśmy tak blisko siebie ale nikt z nas nie zdobył się na chociażby jedno słowo. Zabolało ale zdążyłam się przyzwyczaić do tego, iż nie jestem już dla niego nikim ważnym.
Jakiś czas temu poznałam chłopaka, zielonookiego Harrego. Jest zupełnie inny niż Ci wszyscy, którym zależy tylko na jednym. Rozumie mnie, dba o mnie. Bardzo chciałam spędzić z nim wczorajszy dzień i kolejne rozczarowanie.
Mijały dni, tygodnie a ja i Harry byliśmy sobie coraz bliżsi. Wczoraj byliśmy w jego domu w Londynie, poznałam jego przyjaciół. Zaskoczenie, a za razem rozczarowanie. W sumie od razu mogłam się domyśleć, że Harry i Zayn są w tym samym zespole, ale nawet nie przeszło mi to przez myśl. Na początku gdy mnie zobaczył chyba mnie nie poznał, ale gdy powiedziałam jak się nazywam mina mu zrzedła i uciekł jak zawsze. Ale nie dziwie mu się, ja także miałam ochotę wyjść i wrócić do siebie, lecz nie mogłam tego zrobić Hazzie.
Tygodnie zmieniały się w miesiące, przez ten czas wyjaśniłam sobie wszystko z Zaynem , ale nasz kontakt nie jest już taki jak dawniej i chyba już nigdy nie będzie. Z bólem w sercu patrzę jak Perrie go wykorzystuje.
Z Harrym znam się już trzy lata, za kilka godzin bierzemy ślub  i jeszcze coś, jestem w siódmym miesiącu ciąży. Nareszcie wszystko jest na dobrej drodze do tego bym znów zaznała szczęścia.  
Za chwilę mamy wejść do kościoła. Ja stoję przed wejściem, a Harry  biegnie w moim kierunku. Już jest przy mnie, mono chwyta mnie za ramiona i krzyczy: „Kochanie Zayn, on. . . nie żyje.”.
      Spadam w nicość, coraz głębiej. . . .
      Leżę na łóżku krzycząc w niebogłosy. Otwieram oczy. Ach, to tylko sen, ale w mojej głowie już pojawia się tylko jedna natarczywa myśl: muszę porozmawiać z Zaynem.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Ogłoszenie parafialne

To dla mnie trudne, ale nie mogę inaczej. Od pewnego czasu zauważyłam, że już nikt tu nie wchodzi i postanowiłam, że zawieszę bloga. Póki co moje życie jest tak zakręcone, że na nic nie mam czasu, a pomysł na nowy rozdział jakoś nie chce wpaść mi do głowy. 
W najbliższym czasie muszę wybrać szkołę, niedługo testy, a trzeba też zawalczyć o jakieś przyzwoite oceny.
Oczywiście wrócę tu za jakiś czas i mam nadzieję, że będzie na mnie czekał chociaż jeden kochany czytelnik. 
Bardzo przepraszam i do zobaczenia. 
Pamiętajcie, że Was kocham! ♥♥♥

wtorek, 24 grudnia 2013

!
Kochani życzę Wam spokojnych, wesołych Świąt. Abyście te kilka dni spędzili z najbliższymi osobami, spełnienia marzeń, góry prezentów, pieniędzy, zdrowia, zdrowia i jeszcze raz seksu. :D Wesołych Świąt ♥

Jak wiecie Lou ma dzisiaj urodziny. Ja osobiście życzę mu wszystkiego co najlepsze, szczęścia i zdrowia bo to najważniejsze i żeby pamiętał, że Go kochamy. ♥♥♥


środa, 18 grudnia 2013

Rozdział: 31

..........
Jedliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, można powiedzieć, że przez tą krótką chwilę było tak jak dawniej.
-Poczekaj masz tutaj trochę sosu.- powiedział Adam.
-Gdzie?
-Tutaj.- nagle mnie pocałował.
-Proszę cię, nie rób tego więcej- rzekłam gdy się ode mnie odkleił.
-Dlaczego?- zapytał z lekkim uśmiechem na ustach.
-Ty już dobrze wiesz, chodźmy stąd. 
-Może do kina?
-Mam lepszy pomysł. Chłopaków nie ma, więc możemy jechać do mnie i obejrzeć jakiś fajny film. Co ty na to?
-Mi pasuje.
-No to jedziemy.
Zanim dojechaliśmy do pizzerii znowu zaczął padać śnieg, więc teraz na drogach było trochę ślisko. Staliśmy właśnie w korku gdy dostałam smsa: 
"Wrócimy nad ranem, impreza się rozkręca. H :* " szybko mu odpisałam:
"Ok, nie będę czekała z kolacją =D. "
Ciekawe co tam u Gośki? Już dawno nie dzwoniłam do rodziców, są na mnie źli? Co ze świętami? Kiedy Adam wyjedzie? Och tyle pytań, a żadnych odpowiedzi. 
-Jesteśmy na miejscu.
Szybko weszliśmy do domu, zdjęliśmy płaszcze i już po chwili siedzieliśmy na kanapie w salonie.
-Poczekaj tutaj, a ja się przebiorę.- wskazałam na czarną mini i bokserkę.
-Zostań, ślicznie wyglądasz.- złapał mnie za rękę, a ja opadłam z powrotem na łóżko.
-Tam są filmy, wybierz coś, a ja zrobię coś do picia. 
Po pięciu minutach wróciłam do salonu z dwoma kubkami gorącej czekolady.
-Co to?- zapytałam wskazując na ekran telewizora.
-Komedia "Mały".
Zgasiłam światło po czym usiadłam obok Adama. Oparłam głowę na ramieniu niebieskookiego, a on delikatnie mnie objął.
-Pamiętasz nasz wyjazd w góry?- zapytał.
-Oczywiście i chyba nigdy nie zapomnę.- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie.
-Nie chciałabyś tego powtórzyć?
Nie czekając na odpowiedź zaczął mnie namiętnie całować, w pewnym momencie rzucił mnie na kanapę i przygniótł swoim ciężarem. Oddawałam pocałunki, a jego podniecenie doskonale czułam na swoim udzie.

*Perspektywa Lou.
Nareszcie będę miał trochę odpoczynku, uwielbiam jeździć do domu, ale moje rodzeństwo potrafi nieźle wymęczyć. Wysiadłem z samochodu, zarzuciłem torbę na ramię i poszedłem w stronę wejścia. Co tu tak ciemno, nikogo nie ma czy jak? 
-Cholera zapomniałem telefonu.- mruknąłem po czym zawróciłem do samochodu.

*Salon.
-Cicho.- wyszeptałam, gdy całował moją szyję.
-Co?
-Chyba ktoś otwierał drzwi.
-Co ty przecież je zamykałem.
-Jest tu kto?- usłyszałam głos Louisa i trzaśnięcie drzwi.
Podniosłam się tak gwałtownie, że Adam z okrzykiem bólu wylądował na podłodze. Sekundę później pomieszczenie zalała fala światła.
-Gabrysia?- zapytał z niedowierzaniem (?) i spojrzał na leżącego Adama.

*Co tu się kurwa dzieje? Wchodzę do domu i słyszę trzask, a zaraz potem jęk bólu. Cholera już się przestraszyłem, że ktoś się włamał, ale to co zobaczyłem było jeszcze gorsze niż gdyby z domu wynieśli mi wszystkie sprzęty i meble. Zapalam światło i co widzę?! Faceta leżącego na podłodze i stojącą obok Gabrysię- włosy w nieładzie, spódniczka przekrzywiona, a do tego smętnie opadające na ramię ramiączko od stanika.
-Wróciłeś.- zauważyła inteligentnie i oblała się rumieńcem.
-Jak widać.-mocno zacisnąłem szczękę.- Chyba wam w czymś przeszkodziłem.
-Nie.- powiedziała i zgromiła podnoszącego się chłopaka wzrokiem.
-Trochę.- odezwał się nieznajomy.- Jestem Adam.- podał mi rękę, którą niechętnie uścisnąłem.
-Louis.
-Adam właśnie wychodził.- rzekła przygładzając rękoma włosy.
-Tak, właśnie widziałem.- uśmiechnąłem się sztucznie.
-Wychodziłeś tak?- zapytała go.
-Yyy jasne. To cześć, miło było poznać.- chwycił płaszcz i wyszedł.
-Co tam u mamy?
-Wszystko ok, ide się położyć. Masz dzisiaj łóżko dla siebie, ja śpię u Zayna.- chwyciłem torbę po czym zrobiłem kilka kroków w stronę schodów, gdy usłyszałem:
-Dlaczego?
-Co dlaczego?
-Dlaczego jesteś na mnie zły?
-A czy ja jestem zły? Przecież możesz się pieprzyć z kim chcesz, nie?- i tak ją zostawiłem- z szeroko otwartymi oczami. 
Czy ona nic nie rozumie? Naprawdę nie widzi jak ją traktuję, jest aż taka ślepa? Ciekawe kim on jest, mało myśląc chwyciłem za telefon i wysłałem Małgosi wiadomość o treści: "Wiesz może kim jest Adam?". Po kilku minutach bez odpowiedzi stwierdziłem, że pewnie śpi, gdy ku mojemu zdziwieniu wibracja poinformowała mnie o nowej wiadomości. W smsie były tylko trzy słowa: "To jej były" i to wszystko. 
Skąd wiedziała o co mi chodzi? Widać jest bardziej spostrzegawcza niż jej siostra, niestety. Ech i co ja mam teraz zrobić, przecież nie dam rady udawać, ze nic mnie to nie obchodzi.

*Dlaczego to powiedział, przecież nawet nie wiedział co tu miało miejsce. Może rzeczywiście za bardzo dałam się ponieść, ale przecież nie miał prawa tak do mnie mówić. co go to w ogóle co robię i z kim. Do tej pory w ogóle się tym nie interesował, a w szczególności po naszym pocałunku. Od tamtej pory olewał mnie jak tylko mógł, a teraz co niby się martwi? Z resztą nic mnie to nie obchodzi. Z Adamem to były tylko niewinne całusy, więc nie mam sobie nic do zarzucenia, no prawie nic. . . . 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem dałam ciała, ale to nie moja wina. Miałam go dodać dwa tygodnie temu, ale najpierw były moje urodziny później testy, poprawianie ocen i tak dalej. Przepraszam!! 
Mam nadzieję, że w następnym tygodniu uda mi się dodać następny. Chciałabym jeszcze podziękować za wszystkie wejścia i komentarze, których nie ukrywam mogłoby być więcej :)
Kocham Was ♥ !

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział: 30

*Następny dzień- Londyn.
Ding dong!- usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.- zawołałam do Liama, który jako jedyny z chłopców został dzisiaj w domu.
Szybko pobiegłam do drzwi.

-Cześć.- powiedział niespodziewany gość, a ja stanęłam jak wryta. 
-Cześć. Co ty tu robisz?
-Wszystko ci wyjaśnię, ale może najpierw wpuścisz mnie do środka?
-Aaa, gdzie ja mam głowę, wejdź.
Powoli zamknęłam drzwi, a następnie zaprosiłam gościa do jadalni.
-Napijesz się czegoś? O wiem, zrobię ci mega słodką herbatę z cytryną.- rzekłam nastawiając wodę.
-Widzę, że jeszcze nie zapomniałaś co lubię.
-Mam dobrą pamięć.- wymruczałam zakłopotana, a on jedynie leciutko się uśmiechnął. 
Siedzieliśmy w milczeniu popijając herbatę, a ta cisza powoli doprowadzała mnie do szału.
-Więc co tu robisz?- powiedziałam nieco głośniej niż zamierzałam.
-A no tak. Ymm  . . .  przyjechałem bo dawno już sie nie widzieliśmy, a ty przestałaś pisać. No i pomyślałem, że cię odwiedzę. 
-Jasne. A skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
-Byłem u twoich rodziców.- wyjaśnił lekko zawstydzony.
-Mogłam się domyślić, zawsze cię lubili.
-Serio?
-Tak.
I znowu nie mieliśmy tematów do rozmów. Dziwne, bo gdy byliśmy razem to mogliśmy nawijać godzinami i nigdy nam się to nie nudziło.
-To co u ciebie?
-A wszystko okej. Uczę się, pracuję.
-Tak, to dobrze.
-A co u Małgosi?
-Jest w Paryżu ze swoim chłopakiem.
-Aha. Czemu tu mieszkasz?
-Co?
-No chodzi mi o to dlaczego się tu przeprowadziłaś?
-Potrzebowałam zmiany, czasami trzeba wyjechać żeby zapomnieć.- spuściłam wzrok.
-Masz na myśli. . 
-Co robimy na obiad?- zapytał Liam wpadając do pomieszczenia.- Ooo masz gościa.- rzekł lekko speszony.
-No tak jakby. Yyy poznajcie się, Liam to jest Adam, Adam to Liam.- powiedziałam po angielsku, a oni podali sobie dłonie.
-To ten, ja już pójdę. Zobaczymy się jutro.
-Jasne.- odprowadziłam Adama do drzwi.
-Cześć.- chciał mnie przytulić.
-Bez obrazy, ale nie zapędzaj się.- delikatnie go odepchnęłam.-Cześć.- szybko zamknęłam za nim drzwi.
-Kto to był?
-Nie mówi się z pełną buzią, a to był mój były.
-A co on tu robił?- zadał kolejne pytanie przełykając ciastko.
-No właśnie problem jest taki, że nie wiem. Twierdzi, że przyjechał mnie odwiedzić.
-Chyba nie jesteś zbyt zadowolona.
-Daddy on niesie za sobą wspomnienie, które ja nie za bardzo chcę pamiętać.
-Rozumiem.- przyznał w zamyśleniu.-To z nim pisałaś?
-Aha.- przytaknęłam.- Kiedy wróci Lou?
-Z tego co wiem to jutro wieczorem ma przyjechać.
-Jasne.- ucięłam naszą rozmowę.

*Poniedziałek.
Właśnie szykowałam się do opuszczenia MSC gdy usłyszałam za sobą znów ten sam roześmiany głos.
-Mówiłem, że się dzisiaj spotkamy.
-To gszie pracuje też wiesz od moich rodziców?
-No tego akurat nie.-puścił mi oko.- Chodź odwiozę cię do domu.
-Wypożyczyłeś?- zapytałam wskazując na czarne BMW.
-Tak.- otworzył mi drzwi.
W ciszy jechaliśmy do mojego domu. Już prawie byliśmy na miejscu, gdy Adam zjechał na pobocze po czym chwycił moje dłonie.
-Przejdę od razu do rzeczy jeśli pozwolisz. Chciałbym cię zabrać na kolację, jeśli nie maszx innych planów na wieczór.
-Dlaczego do cholery to robisz?-wyswobodziłam moje dłonie z jego.
-Ale o co ci chodzi?- zapytał zdezorientowany. 
-Właśnie o to. Przyjeżdżasz tu, nachodzisz mnie w domu, przyjeżdżasz do pracy i teraz jeszcze ta kolacja. Jaka była umowa?
-No jaka?
-Wybaczam ci wszystko, ale jesteśmy co najwyżej tylko przyjaciółmi. A teraz zawieź mnie do domu, proszę.- uważnie mnie wysłuchał i podpalił silnik.
Po pięciu minutach staliśmy już pod domem. Otworzyłam drzwi, rzuciłam zdawkowe cześć i biegiem ruszyłam w stronę domu.
Wpadłam do środka waląc drzwiami.
-Ej spokojnie te drzwi nic ci nie zrobiły.
-Harry dobrze ci radzę zamilcz.- rzuciłam wściekła.
-Jak sobie życzysz.- powiedział obrażony.
-Świetnie.- było mi źle, że tak go potraktowałam.
Z moimi myślami zabrałam się za przygotowywanie posiłku. Co on sobie wyobrażał przyjeżdżając tu? Tak na prawdę to nie wybaczyłam mu tak do końca, bo jak można ot tak zapomnieć o tym, że osoba którą kochasz rzuca cie z dnia na dzień dla pieprzonych studiów. Poza tym wiem, że nie powiedział mi wszystkiego, na przykład tego, że w Bostonie miał dziewczynę, Mirandę. Jak mogę mu po tym wszystkim zaufać tak na sto procent, czy ja w ogóle nadal go kocham?

Moje rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu.
-Tak?
-To ja. Chciałem tylko wyjaśnić.
-Słucham.
-To nie jest tak jak myślisz. Ja nie chcę ci rozwalać życia, chcę być twoim przyjacielem i właśnie w takim charakterze zapraszam cię na tą kolację. Naprawdę , proszę podaruj mi ten jeden wieczór.
-No dobrze, niech ci będzie.- no i pękłam.
-Jest jakieś ale?
-Żadnych restauracji, ani sztywnej atmosfery.
-Ok. .. to gdzie pójdziemy?- zapytał z powątpiewaniem.
-Do pizzerii.- rzekłam zadowolona.
-Twój wybór, chciałem żeby było elegancko.
-I sztywno.- dorzuciłam ze śmiechem.- Kończę bo frytki mi się spalą.
-Ok, będę o 7.00. Cześć.
-See you.
Szybko podgrzałam mięso i zawołałam chłopaków na późny obiad.
-To kto dziś sprząta?- zapytał Li po skończonym posiłku.
-Hazza.- wskazał blondyn.
-Jak zawsze.
-Harry ja przepraszam, nie chciałam być taka.- podeszłam do niego gdy zostaliśmy sami.
-Taka? To znaczy wredna?
-Właśnie, przepraszam jeszcze raz.- mocno się w niego wtuliłam.
-Nic się nie stało.- wyszeptał po chwili i także mocno mnie przytulił.
Równiutko o 7.00 do drzwi zadzwonił Adam.
-Witaj, gotowa?
-Tak, możemy jechać.- zamknęłam drzwi na klucz.
-Reszty domowników nie ma?
-Nie, wyszli do jakiegoś klubu.
-Aha, zapraszam.- ponownie tego dnia otworzył przede mną drzwi do auta.
-Dzięki- po minutce już pędziliśmy ulicami Londynu.

                                                                                Ciąg dalszy nastąpi. . .  . . :D

piątek, 18 października 2013

Rozdział: 29

Już jutro wylatujemy do Paryża, więc postanowiliśmy, że pożegnamy się ze wszystkimi ponieważ jutro o 8.00 mamy samolot. 
W sobotę wstałam kilka minut po 5, odbyłam poranną toaletę po czym zeszłam na dół aby zrobić Zaynowi śniadanie. Postawiłam na jajecznicę. Wyciągnęłam potrzebne rzeczy i zabrałam się do smażenia. 
Została mi najtrudniejsza rzecz, udałam się z powrotem do naszej sypialni. Waliłam drzwiami. pukałam szafkami, nawet szturchałam go, a on ani drgnął. Spał jak zabity. Ale w końcu wymyśliłam coś co musiało poskutkować, wyjęłam róże z wazonu, który stał na stoliku przy łóżku, a następnie wylałam zawartość naczynia wprost na głowę Mulata.
-Jezus Maria!- wykrzyknął leżąc już na podłodze. 
-No popatrz może jednak przejdziesz na moją religie?
-Co ty robisz?!!
-Nie krzycz. A poza tym zbieraj dupsko z podłogi a idź zjedz śniadanie. Jest już 6.10, a ty nawet się jeszcze do końca nie spakowałeś.- mówiłam ze złością.
-Dobrze, przepraszam.- powiedział i wstał, po czym objął mnie mocno, całując w czoło.- Dzień dobry kochanie.
-Dzień dobry. Ubierz się szybko i chodź bo wszystko wystygnie.
Gdy kończyłam pić swoja kawę Zi właśnie zaczynał spożywać swoją jajecznicę.
-Było pyszne. A tak wogóle to pięknie dzisiaj wyglądasz.
-Już nie słodź i tak sam po sobie zmywasz.- zaśmiałam się.
-A miałem nadzieję, że się uda.- ucałował mój policzek.
-Nie tym razem.- rzekłam delikatnie go odpychając.
Dokończyliśmy pakowanie i ruszyliśmy na lotnisko. Później odprawa i te sprawy. 
Lot przeminął nam bez większych trudności. Hotel był wspaniały i zapewne również drogi, dostaliśmy pokój z dużym małżeńskim łożem. Rozpakowaliśmy rzeczy po czym opadliśmy na łóżko.
-To co robimy?
-Nie wiem jak ty, ale ja jestem strasznie głodny.- pogłaskał się po brzuchu.- Idźmy do restauracji na dole, bo zaraz umrę z głodu.
-Ok, ale muszę się przebrać. Tobie też radzę.
-A co jest nie tak z moim ubraniem?
Spojrzałam na jego koszulkę z napisem "Francja nieelegancja " i powiedziałam:
-Jeśli chcesz kogoś obrazić to nic.  "Francja nieelegancja "? 
-No co? Tak mnie rano poganiałaś, że narzuciłem na siebie pierwszą lepszą koszulkę z szafy.
Ubrałam spódniczkę do kolan, białą bluzeczkę z ćwiekami, a do tego baleriny. Rozpuściłam włosy i lekko sie umalowałam.
-Długo jeszcze?- Zayn dobijał się do łazienki.
-Już.- powiedziałam wychodząc.
Zayn ubrał niebieską koszulę, a do tego czarne spodnie. Wyglądał przesłodko. Zjechaliśmy windą na sam dół i udaliśmy się do restauracji. Zamówiliśmy spaghetti, które na nasze szczęście znajdowało się w karcie oraz czerwone wino wytrawne.
-Na święta jedziesz do domu?- zapytałam.
-Nie wiem. My nie obchodzimy waszych świąt, a ty?
-Tak, może pojedziesz ze mną i Gabrysią? Poznasz moich rodziców.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł.
-Dlaczego?
-Kochanie jestem na pół muzułmaninem. Nie jestem pewien czy twoi rodzice mnie. . . .  zaakceptują.- złapał mnie za dłoń.
-Daj spokój. Jestem na 100% pewna, że cie polubią. Jesteś miły, kochany, przystojny, utalentowany.
-Do tego palę papierosy i mam tatuaże.
-Moi rodzice też palą, a tata ma dziare. Zresztą trzeba patrzeć na zalety a nie wytykać wady.
-Pomyślę nad tym , obiecuję.

-No dobrze.
-Utrzymujesz kontakt jeszcze z tymi swoimi przyjaciółkami z Polski?
-Tak a czemu?
-Bo wydaje mi się, że Horan jest bardzo samotny.
-Ej no co ty? Chcesz ich swatać?
-A czemu nie? Myślę, że ta Ewa? By do niego pasowała.
-Po pierwsze to Ewelina, po drugie nie sądzę. Niall jest czuły, delikatny, a Ewcia jest. . .  szalona.
-No właśnie, będą się uzupełniać. 
-Nadal uważam. . . 
-Wiem.- przerwał mi w pół zdania.
-Skończmy ten temat. Jutro idziemy zwiedzać.
-Oczywiście, ale teraz wracamy do pokoju.- uśmiechnął się zawadiacko.
Leżeliśmy na łóżku, gdy Zi zaczął obdarowywać moje ciało delikatnymi pocałunkami. Wszystko działo się bardzo szybko. Nie miałam wątpliwości co do tego, że chcę z nim to zrobić. 
Nasze ubrania były porozrzucane po całym pokoju. 
-Kocham Cię.- rzekł całując mój brzuch.
-Ja Ciebie też.
Nasze nagie ciała złączyły się w jedno. Tak przeżyłam swój pierwszy raz, w Paryżu z najwspanialszym i najczulszym facetem na ziemi.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Przepraszam, przepraszam. Trzeba było długo czekać no ale bez internetu tak to już bywa. :P
Rozdział do bani, nic się nie dzieje. 
Jeśli macie jakieś propozycje na to co mogłoby się wydarzyć to piszcie w komentarzach.:D
Całuję ♥

wtorek, 3 września 2013

Rozdział: 28

Od moich urodzin minęło już kilka dni, postanowiliśmy, że póki co nie będziemy nikogo informować o tym, że jesteśmy razem.Oczywiście nie ukrywamy się jakoś specjalnie po prostu chcemy aby nasi przyjaciele sami zauważyli, że między Zaynem a mną coś się zmieniło.
Na urodziny dostałam cudowne prezenty. Pewnie jesteście ciekawi, no więc:
Od Harrego dostałam zegarek w kształcie gwiazdki, na odwrocie wygrawerowane jest "Friends Forever". Tara z Joshem podarowali mi bilet do Paryża , tydzień w mieście miłości. Już się cieszę ponieważ bilet jest dla dwóch osób. Od mojej kochanej siostrzyczki skórzaną torbę wyszywaną ćwiekami, Pasiasty podarował mi w prezencie różowe rurki. Różowe!! A co najdziwniejsze w pakiecie z rurkami dostałam kilo marchewek haha i to był chyba najdziwniejszy podarek jaki w życiu dostałam.Lucas z Nathanem wręczyli mi bukiet czerwonych róż, a do tego kolaż, choć nadal nie wiem skąd mieli zdjęcia z mojego dzieciństwa, ale mogę się domyślić. Blondynek sprawił mi radochę dając mi razem z Liamem bilet na koncert Maroon5. Natomiast mój nowy chłopak, ech słyszycie jak to brzmi? Fajnie jest móc tak powiedzieć o jednym z największych przystojniaków w Londynie. Wracając do prezentu Zi, a więc on oprócz swej miłości sprezentował supernową i superdrogą lustrzankę. Oczywiście strasznie się ucieszyłam ale jednak z drugiej strony nadal nie wiem czy powinnam przyjmować tak drogi prezent.
Za niespełna trzynaście dni jest Wigilia a ja nadal nie wiem jak to wszystko ogarnąć. Zdecydowanie muszę o tym porozmawiać z domownikami.
Dzisiaj to ja chciałam zrobić przyjemność moim przyjaciołom, zatem wstałam o 6.00 po czym udałam się na małe zakupy. Po powrocie zrobiłam naleśniki z różnym nadzieniem- dla każdego coś dobrego. Na stole w kuchni ułożyłam sześć talerzy oraz tyle samo szklanek z sokiem, natomiast śniadanie włożyłam pod specjalną pokrywę aby zachowały swoją temperaturę. Sama przekąsiłam dwa placki z dżemem, a następnie udałam się do szkoły.
Właśnie czekałam na ostatnią lekcje gdy przez przypadek usłyszałam:
-Widzicie? To tamta, to o niej wam mówiłam. Idiotka.
Zwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam trzy tlenione blondyny, które wyglądem przypominały barbie. To Amanda, Bridget oraz Amy nasze szkolne plastiki. Wszystkie się na mnie gapiły, ponadto Bridget wskazywała na mnie palcem. O co chodzi? Chyba ktoś mnie nie lubi. Już miałam je zapytać czy mają jakiś problem, niestety nie zdążyłam gdyż te posłały mi złośliwe uśmieszki i odeszły w swoim kierunku. 
Po lekcjach zabrałam się z moimi kolegami po których przyjechała mama Nathana. Podziękowałam pani Dianie po czym szybko weszłam do domu gdzie w odróżnieniu od samochodu mamy Natha było przyjemnie cieplutko. Tak jak przypuszczałam Gabi była w pracy, a 1D siedziało przed telewizorem, jednak Malika z nimi nie było.
-Cześć chłopcy.
-Cześć.-powiedział Niall, a reszta na przywitanie jedynie podniosła ręce.
-A gdzie Zi?-zapytałam Liama.
-Na górze. A i dziękujemy za śniadanie, było przepyszne.-powiedział a reszta energicznie pokiwała głowami.
-A proszę bardzo. Chciałam wam zrobić dobrze.
-Hahahaha.-zaczęli się śmiać.- To mogłaś w inny sposób.- Harry poruszył zabawnie brwiami.
-Eche dziwnie to zabrzmiało. Oj no wiecie o co mi chodziło.
-Jasne, jasne. Tak sobie tłumacz.
-Lou ty zbereźniku.
-Wcale nie, to ty powiedziałaś, że chcesz nam zrobić dobrze.
-Dobra! Chodziło mi o to, że chciałam wam zrobić. . . . niespodziankę, żeby było wam miło.
-Przestańcie. Nie martw się Gośka i tak zrobiłaś nam dobrze.-zażartował Hazza.
-Ok nie odzywam się już.- uśmiechnęłam się.- Idę na górę.
-Tylko grzecznie mi tam.- usłyszałam będąc już na schodach.
Zayn leżał na łóżku, powoli podeszłam i usiadłam obok. Delikatnie dotknęłam jego ramienia.
-Śpisz?-musnęłam delikatnie policzek Mulata.

-Nie.-odwrócił się twarzą w moją stronę.
-Co tam, źle się czujesz?
-A czemu pytasz? Dobrze się czuję tylko trochę zmęczony jestem.

-Teraz będziesz mógł sobie odpocząć, ten miesiąc wolnego dobrze wam zrobi.
-Mhm. Jak było w szkole?- pocałował wierzch mojej dłoni.
-W porządku.- rzekłam przypominając sobie sytuację z przerwy.
-To dobrze.
-Kochanie?
-Hmm?
-No bo dostałam bilety do Paryża prawda? Wiesz te bilety trzeba wykorzystać do końca tego roku. Czyli mamy jeszcze dwa tygodnie. Pojedziesz ze mną?
-A zabierzesz mnie?
-Oj przestań.- zaśmiałam się.-To jak jedziemy za trzy dni. Jak opuszczę kilka dni szkoły to się przecież nic nie stanie.
-No dobrze, skoro tak.
-Dziękuję.- rzuciłam mu się na szyję przyciskając swoje usta do jego.
-To wylatujemy w sobotę?
-Tak i w następną wracamy. Już wszystko załatwiłam.
-Osz ty cwaniaro. Daj buziala.
Wtem gdy się całowaliśmy drzwi gwałtownie się otworzyły a z korytarza dało się usłyszeć melodyjny głos Horana.
-Gośka i Zayn są razem!!!
-Już wiedzą.-powiedziałam do swojego chłopaka.
-I zaraz się tu zlecą.
Po minucie w drzwiach ujrzeliśmy cztery roześmiane twarze.
-Wiedziałem, że coś się kroi. Tylko pamiętajcie o czystości aż do ślubu.-rzekł Louis łapiąc nas za ręce.
-Wal się.
-Malik nie mów tak do księdza Louisa.-zaśmiał się Liam.
-Odpuśćcie sobie.
-Czyli jesteście parą. Bracie ile ja bym dał żeby być na twoim miejscu.
-Ale nie jesteś Styles i nie będziesz.
-Dobra.- uniósł ręce w geście obronnym.
-Gabrysia już wróciła?
-Nie, ale jak wróci to nie będzie zbytnio zdziwiona. Już dawno mi mówiła,że czujecie do siebie miętę.- wyjaśnił Tomlinson.
-Koniec tego, idziemy zrobić coś na kolację.-zaprowadziłam przedszkolaków na dół.-Li idziesz ze mną do kuchni, a wy pooglądajcie sobie coś.
Wraz z Liamem zrobiliśmy spaghetti z mięsem mielonym. Około 20.00 wróciła moja siostra, tak jak mówił Lou nie była tym wszystkim zdziwiona. Jedynie co to pogratulowała nam oraz życzyła szczęścia. 
I tak oto w szczęściu minęły mi dwa następne dni.