sobota, 2 marca 2013

Rozdział: 23

We wtorek Nathan wrócił do szkoły. Lucas nie odzywał się jak do tej pory. Raz już chciałam do niego zadzwonić, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Uznałam, że jeśli sam nie chce ze mną gadać nie będę się narzucać.
I tak nastała środa, bardzo nudna środa, do czasu aż po szkole nie weszłam do domu. Ledwie przekroczyłam próg, a Gabi już stała koło mnie i nawijała.
-Słuchaj skarbie w salonie ktoś na ciebie czeka, ja wychodzę do pracy bo dzisiaj mam na wieczorną zmianę. Na lodówce masz kasę jak będziesz głodna to zamów sobie pizze czy co tam będziesz chciała, a i podlej kwiaty bo ja zapomniałam. Kocham cię, pa.
-Ja też cię kocham, ale..............- nie dokończyłam.
-Muszę lecieć bo się spóźnię, pa.- wyleciała jak z procy.
-Pa.- powiedziałam do siebie.
Przez chwilę stałam jak słup przy drzwiach, nie wykonując żadnego ruchu. W następnej chwili przypomniało mi się co powiedziała Gabrysia na początku swojej wypowiedzi, mianowicie to, że ktoś na mnie czeka. Powoli zmierzałam do tego miejsca, a tam w fotelu siedział............... Lucas. Gdy mnie zobaczył szybko wstał.
-Eee cześć.
-Cześć.- powiedziałam od niechcenia.
-Przyszedłem bo chciałem cię przeprosić i wyjaśnić.
-Yhm.
-Przepraszam Gosiu, że na ciebie nakrzyczałem. Nie miałem takiego zamiaru, naprawdę. Ja po prostu nienawidzę tego gdy ktoś mówi o rzeczach, o których nie ma pojęcia. Chcesz wiedzieć co się stało tamtego dnia gdy mój tata zginął?
-A jesteś na to gotowy?
-Tak, chcę w końcu pogadać o tym co czuję.
-No to nawijaj.- uśmiechnęłam się zachęcająco.
-Miałem wtedy dziewięć lat, byłem dość skryty. Trwała mroźna zima. Tamtego dnia mieliśmy jechać do mojej babci, która mieszka poza Londynem. Wyruszyliśmy rano, dość wcześnie, byliśmy gdzieś w połowie drogi. Na przeciwko nas jechało czarne BMW z zawrotną szybkością.Nagle gdy było bardzo blisko nas wjechało na nasz pas. Zderzenie czołowe, wpadliśmy w poślizg po czym uderzyliśmy w drzewo. Siedziałem z tyłu i tak jak rodzice byłem przypięty pasami, więc prawie nic mi się nie stało. Wysiadłem i zacząłem wyjmować mamę z auta, byłem dość pulchny, mama szczuplutka, więc przeniosłem ją w bezpieczną odległość od auta. W chwili gdy miałem wracać po tatę samochód eksplodował. Ojciec spalił się na moich oczach. Zapomniałem dodać, że jeszcze w samochodzie zadzwoniłem na policję i pogotowie. Cały we łzach wyciągnąłem sprawcę wypadku. Po kilku minutach przyjechała pomoc. W szpitalu dowiedziałem się, że kierowca miał we krwi prawie 2 promile alkoholu.W tamtym momencie żałowałem dwóch rzeczy.- zaczął płakać.- Że pomogłem tamtemu oraz tego iż nie uratowałem swojego taty. Moja mama miała obrażenia wewnętrzne, przeszła kilka operacji, przez trzy miesiące była w śpiączce. Bałem się, że ja też stracę. A ja? Miałem kilka nędznych siniaków i skręcony nadgarstek.
-To nie była twoja wina.
-Była moja, gdybym się pospieszył zdążyłbym uratować tatę.
-Albo zginęli byście oboje.
-Cały czas się za to obwiniam.- podeszłam do niego i złapałam za rękę.
-Kochanie to nie ty jesteś temu winien, to ten pijany kierowca.
-Było jeszcze coś.
-Tak?
-Wtedy gdy zdarzył się ten wypadek moja mama była w czwartym miesiącu ciąży, straciła dziecko.
-O Boże to okropne.- przytuliłam go.
-Mimo, że to było osiem lat temu, ja cały czas mam ten koszmar przed oczami. 
-Naprawdę bardzo mi przykro. Nie przeżyłam czegoś podobnego, ale wyobrażam sobie co musiałeś czuć.
-Dzięki, jeszcze raz przepraszam.
-Nic się nie stało. Która godzina?
-18.30.
-Ale jestem gościnna, nawet nie zapytałam czy się czegoś napijesz.
-Herbaty poproszę.
-Ok, a może zjemy pizzę, co?Ja stawiam.- wyszczerzyłam się.
-Ok królowo.
Zamówiłam jedną mega pizzę i zrobiłam nam herbaty. O 20.00 po pizzy nie było nawet śladu.
-Będę się zbierał.
-A może zostaniesz na noc?
-Nie, nie będę ci robił problemu.
-To nie jest problem. Poza tym Gabi nie ma, a ja nie chcę być sama.
-Ok, tylko zadzwonię do mamy.
Wyszedł zadzwonić i wrócił po pięciu minutach.
-Załatwione. Nie idę jeszcze jutro do szkoły.
-Super. To ja tez zrobię sobie wolne. A co tam.
-Pewnie, jak szaleć to szaleć.
Pogadaliśmy jeszcze przez kilka godzin, Lucasowi pościeliłam w pokoju Liama. Mam nadzieję, że się nie obrazi. Podlałam kwiaty, spełniając prośbę siostry. Na dobranoc dostałam słodkiego buziaka w .................................... usta. Co mnie trochę zmartwiło, ale jak szaleć to szaleć :D.
I tak oto poznałam skrywaną przez Luca tajemnicę. A wy co o tym wszystkim myślicie?

3 komentarze:

  1. o matko, to co go spotkało jest okropne... ;/ stracić ojca i brata/siostrę....
    rozdział fajny ale króciutki... :)
    czekam na następny i zapraszam do mnie ;* ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. jak on płakał ja też... Czadoskie... tylko którkie zgadzam sie z Zuzką... czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. hej zostałaś nominowana na moim blogu http://mylifegotmuchbetterwhenyoucameinit.blogspot.com/
    do The Versatile Blogger :)

    OdpowiedzUsuń