niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział: 24

Rano obudził mnie telefon, spojrzałam na wyświetlacz- 3.52 .  
-Halo?
-Cześć tu Li.
-Heej.
-Obudziłem cię?
-Niee, przecież kto normalny śpi o 4 nad ranem?!
-Ouu. . . . . przepraszam.- powiedział zakłopotany.
-Ok, a po co dzwonisz? Przecież za kilka godzin się zobaczymy.
-No właśnie. . . 
-No co?
-Nie zobaczymy się.
-Jak to?
-Wypadło nam kilka koncertów.
-Łee
-No niestety.
-Trudno. To kiedy?
-Dokładnie nie wiem, może za tydzień. To kończę, śpij.
-Dobrze, pa.
-Pa kochana.


-Gosiu, Gosiu!!- usłyszałam głos.
Powoli otworzyłam oczy. Obok mnie na łóżku siedział Lucas. Był w samych bokserkach, a na kolanach miał tacę pełną jedzenia.
-Mmm, a cóż to?- skinęłam w stronę tacy.
-Śniadanko. Mam nadzieję, że jesteś głodna.
-Jak wilk.
-Ok. Mogę?
-Jasne, chodź.- Lucas usadowił się koło mnie, a ja przykryłam go kołdrą. 
-Co tutaj mamy?-zapytałam.
-Tosty z dżemem i nutellą, kawa, sok pomarańczowy oraz winogrona.
-Mniam. To jak jemy?
-Oczywiście.
W piętnaście minut później taca była pusta.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się szeroko.
-Za co?
-Za śniadanie głupku.- wytknęłam język.
-Lepiej mnie nie wkurzaj.- starał się to mówić poważnym tonem, ale mu nie wychodziło.
-Bo co?
-Bo. . . wiem gdzie masz łaskotki i mogę to wykorzystać.
-Ok, ok Luck. Wstajemy!!
Ubraliśmy się, ogarnęliśmy. Gabrysia cały dzisiejszy dzień miała pracować. 
Postanowiliśmy wykorzystać ten dzień jak najlepiej. Najpierw poszliśmy na zakupy, później na pizzę, następnie dwie godziny przesiedzieliśmy w parku rozmawiając, a przy tym popijając gorącą czekoladę. Po drodze Lucas pokazał mi kilka miejsc ze swojego dzieciństwa. Około 7 wieczorem udaliśmy się do kina na "Wciąż ją kocham".
-Zapraszam Cię na kolację.- powiedział gdy wychodziliśmy z kina.
-Och a czym sobie zasłużyłam?
-Hmm jesteś piękna, inteligentna, zawsze potrafisz mnie pocieszyć. Jesteś wyjątkową osobą Gosiu.
-Aj już mi tak nie słodź.- zaśmiałam się.
-Oj to jest sama prawda.
-To gdzie idziemy?- zmieniłam temat.
-Tutaj niedaleko jest taka restauracja. Chodź.- pociągnął mnie za rękę.
Będąc już na miejscu zjedliśmy pyszną kolację przy świecach. Po kolacji Lucas odprowadził mnie do domu, całując na pożegnanie szepnął:
-Dobranoc.
Po czym wrócił do siebie. Hmm czy to była RANDKA?
I chociaż było mi smutno, że chłopcy nie wrócili to uświadomiłam sobie, że to był cudowny dzień ;).
 --------------------------------------------------------------------------------------------------------
Coraz częściej myślę o zakończeniu tej historii. Moje życie straciło sens, a tym samym straciłam pomysły na tego bloga. Poza tym mam wrażenie, że czytają to pojedyncze osoby i szczerze powiedziawszy jest mi przykro . . .

3 komentarze:

  1. hej, długi czas cię nie było, ale rozdział jak zwykle fajny :) czyżby coś ten teges? ^^ Gosia i Lucas? :)
    Zrobisz jak uważasz z tym zakończeniem, ale wiedz, że jeśli będziesz pisać dalej to ja będę czytała tego bloga ;*
    czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. coś ten teges chyba... :D tak mię się zdaję :D
    Ja czytam czytam... wiesz jak sie ucieszyłam żę dodałaś... ale wtedy jakoś coś mi wypadło i nie skomentowałam... ale nadrabiam(mam nadzieję :D)
    Jeszcze dzisiaj nowy rozdział na http://onedirectionwhatmakesyoubeautiful.blogspot.com/ :) więc też zapraszam jeśli chcesz... ale czemu koniec?? Dużo rzeczy jest niewyjaśnionych... Z kim będzie Gosia? z kim Gabrysia? Tyyyyyle pytań innych jeszcze...
    Ale cóż... to twój wybór...
    Weny !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam na ten blog dzisiaj rano przypadkiem, ale przeczytałam cały i bardzo mi się spodobał. Myślałam, ze będzie to taki nudny blog jak większość, ale na szczęście jest inny. Może wpływa na to fakt, ze umiesz fajnie i ciekawie pisac? Nie wiem, ale mam nadzieje, ze plany zakończenia bloga odłożysz na później i ze znajdziesz odpowiednią ilość weny i będziesz pisać jeszcze długo,długo!!! =D

    OdpowiedzUsuń