W Londynie jestem już od dwóch tygodni. Nie mam za bardzo co tutaj robić, więc prawie każdy dzień spędzam z Tarą. Chodzimy na zakupy, do kina, do klubów, na pizze a najważniejsze jest, że dobrze się przy tym razem bawimy. Przez ten czas zdążyłyśmy się już nawet zaprzyjaźnić. Dzisiaj wieczorem wychodzimy do klubu gdzieś w centrum. Jeszcze nigdy w nim nie byłam. Do wyjścia miałam jeszcze kilka godzin. Wczoraj dzwoniła do mnie Klaudia, powiedziała mi, że Sebastian i Kinga znów są razem. Ale jakoś mnie to już nie rusza szczerze to mam ich gdzieś. Starałam się o nich nie myśleć i nawet dobrze mi to wychodziło. Strasznie mi się dzisiaj nudziło, czas dłużył się w nieskończoność. Położyłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Po chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu, odebrałam w słuchawce usłyszałam głos mojej mamy.
-Cześć kochanie.- powiedziała.
-Cześć mamuś. Co u was?
-Bardzo dobrze. A u ciebie?
-U mnie też.
-Dzwonię żeby ci powiedzieć, że Gabrysia do ciebie przyjedzie.
-O to super! A kiedy?- zapytałam.
-Ona chętnie pojechałaby już teraz ale nie może przecież zostawić sklepu. Jej szefowa wraca za dwa tygodnie. Pewnie wtedy się do ciebie wybierze.
-Ok. Czekam na nią.
-Przepraszam cię córeczko ale muszę już kończyć.
-Spoko.
-Pa. Kochamy cię.
-Pa. Ja was też.- powiedziałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Odłożyłam telefon na stolik. Do wyjścia zostały mi jeszcze dwie i pół godziny. Podeszłam dom szafy żeby wybrać jakieś ciuchy, w których pójdę na imprezę. Jak zwykle nie wiedziałam co mam na siebie założyć. W końcu po pół godziny szukania wybrałam idealny zestawik. To była sukienka do połowy ud, kurtka z rękawem 3/4 oraz szpilki. Byłam przyzwyczajona do chodzenia w szpilkach, już jako mała dziewczynka zakładałam buty mojej mamy, chociaż cały czas się w nich przewracałam lubiłam je nosić. Dziś nie prostowałam włosów postanowiłam, że pozostawię je kręcone. Zrobiłam trochę ostrzejszy niż zwykle makijaż i przebrałam się w wybrane wcześniej ubrania. Właściwie już byłam gotowa. Po dłuższej chwili Tara wysłała mi smsa napisała, że już do mnie jedzie i że razem pojedziemy do klubu. Dwadzieścia minut później zadzwonił domofon, a ja zeszłam na dół. Moja koleżanka była ubrana bardzo podobnie jak ja. Miała na sobie czarne szpile, skórzaną kurtkę oraz czarną mini z cekinami. Obie wsiadłyśmy do taksówki i pojechałyśmy do centrum. Weszłyśmy do klubu było w nim sporo osób, DJ zapodawał fajna muzę. Ja i Tara podeszłyśmy do baru i zamówiłyśmy sobie po kolorowym drinku. Ufff dobrze, że barman niem poprosił mnie o dowód osobisty. Szybko wypiłyśmy drinki i poszłyśmy tańczyć. Po przetańczeniu kilku kawałków Tara poszła zamówić nam po dwie kolejki kamikadze. Duszkiem wypiłam zawartość kieliszków i wróciłam na parkiet, tymczasem moja kumpela poszła do toalety. Gdy wróciła widziałam, że podszedł do niej jakiś kolega, Tara pokazała mi ruchem ręki abym do nich podeszła tak też zrobiłam.
-To jest Josh.- powiedziała do mnie jak tylko podeszłam- A to Gosia. Trochę bolały nas już nogi i poszliśmy poszukać wolnego stolika, gdy znaleźliśmy Josh poszedł zamówić po drinku dla każdego. Siedzieliśmy, gadaliśmy i sączyliśmy już po trzecim drinku. Chciałam zostawić na chwilę Tarę i Josha samych, widziałam, że jest między nimi to coś, chemia. Zostawiłam ich i poszłam do baru po drinka. Była tam niezła kolejka, trochę się naczekałam, ale w końcu dostałam to czego chciałam.
Wzięłam drinka, odwróciłam się dość gwałtownie i wpadłam na jakiegoś chłopaka wylewając przy tym całą zawartość szklanki na koszulę chłopaczka. Spojrzałam na niego i nie uwierzycie jakie ciacho ujrzałam.
Spoko, tylko.troche krótki. Zapraszam do mnie :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Czekam na następny. :)
OdpowiedzUsuń